Białoruski kościół katolicki.

Kościół parafialny w Rakowie.
Kościół katolicki zdaje się żyć w tym kraju jakby w ukryciu. Osobiście tego nie uświadczyłem i nie poczułem. Jedynie od kilku osób usłyszałem, że katoliccy księża i siostry zakonne mają więcej trudności biurokratycznych przy staraniach się o budowę kościoła, niż prawosławni duchowni o budowę cerkwi. Do dzisiaj chyba tkwi myślenie, że katolicy na Białorusi to synonim polskości, języka polskiego i krzewienia kultury polskiej na obcej ziemi. To myślenie po ponad 75 latach od istnienia II RP zaczyna być trochę zdezaktualizowane. No ale jak to?

Prosty przykład. Katedra w Grodnie. Połowa Mszy odprawiana jest po białorusku, druga połowa po polsku, no i na koniec dnia jedna po rosyjsku. Parafia w Rakowie, na plebanii której mieszkałem, jest miejsce, gdzie ksiądz Dymitr odprawia Msze po białorusku. Poza tym na Białorusi ponad połowa księży to Białorusini, polskich księży jest coraz mniej. Też dlatego, że dwa białoruskie seminaria (w Grodnie i Pińsku) przygotowują już "swoich" do tej trudnej pracy. 

Moim sercem zawładnął kościół w Rakowie. Chyba pierwszy raz w życiu doświadczyłem minusowej temperatury we wnętrzu świątyni, ale, jak to określił proboszcz na Mszy, gorące dusze parafian ogrzewają ten kościół od środka. I jest coś w tym. Usłyszeć po białorusku kolędę "Mizerna Cicha"  czy "A Wczora z Wieczora" śpiewane przez lokalną scholkę to bezcenne doświadczenie. Przez chwilę poczułem się jak wielka gwiazda z Zachodu, kiedy podczas Mszy ksiądz Dymitr oficjalnie przedstawił mnie jak gościa z Polski, z Nowego Sącza (!) przed wiernymi. Spojrzenia wszystkich. A zwłaszcza tych przecudownych starszych babć opatulonych w grube płaszcze, wełniane czapki i szaliki, które drżącymi głosami próbowały intonować kościelne melodie. I to właśnie one zapamiętały mi się najbardziej. Przebywałem kilkaset kilometrów od Polski, w miejscowości, która jeszcze niecały wiek temu była na terenie Polski, w której mieszkają może jeszcze osoby o polskich korzeniach (przynajmniej częściowo). I właśnie tutaj, kiedy usłyszałem polskie, tradycyjne kolędy spontanicznie przed Mszą śpiewane tymi rozedrganymi, niepewnymi głosami, to poczułem że wygrałem nowe życie! 

Katolicy to nie jest jakiś marny procent na Białorusi. To prawie półtora miliona wierzących. Bardzo dużo. I nie wszystkich należy kojarzyć od razu z mniejszością polską, bo coraz więcej Białorusinów przyznaje się do wiary. A Msze odprawiane po białorusku stają się powoli, według tego co zobaczyłem, nowym miejscem krzewienia kultury i JĘZYKA białoruskiego. Ale o języku innym razem.
Katedra w Grodnie.
Aktualnie remontowany kościół katolicki w Nieświżu.

Komentarze

  1. Piękna historia. Wzruszające słowa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,

    Bardzo fajny blog. Masz od nas jeden punkcik w konkursie Blog Roku:)
    Zapraszamy również do subskrybowania naszego bloga w celu pozostania stale w kontakcie!

    Pozdrawiamy,
    Republika Podróży

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo:)
    Dodaję Was do listy polecanych blogów, które śledzę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój dziadek wychował się w Rakowie, spędzając tam niemal caly okres międzywojenny. Wspominał to miasteczko do końca życia. Ze swoich doświadczeń mogę powiedzieć, że ludzie którzy tam mieszkają to w większości pochodzą z odległej od Rakowa rosji. Mieszkańcy, których rodziny mieszkały tutaj przed wojną stanowią mniejszość ogólną, ale to oni stanowią większość katolików. Młodsze pokolenia tych ludzi coraz słabiej mówi o Polsku i lepiej po Białorusku, co powoduje że msze są odprawiane w tym języku. Kultura tego regionu wiąże się z obydwoma językami, co wynika z tego, że wcześniejsi mieszkańcy Rakowa mówili zarówno po Polsku jak i po Białorusku. Msze święte ze względu na to, że wiara ta przyszła z Polski, były odprawiane w tymże języku. Raków to dosyć specyficzne miejsce, nie tylko ze względu na kościół, ale całą swoją historię. W owym agromiasteczku znajduje się muzeum, które polecam odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz