Myśli małe a Luboń Wielki


Kiedy wróciłem do domu, wiedziałem, że napiszę o tym miejscu. Widoki rewelacyjne, okolica urocza, czegoż chcieć więcej? Ale jakim słowem ubogacić okolice Rabki i Mszany Dolnej? Najpierw miałby to być wpis o zachwytach i pochwale natury w całej jej okazałości. Nie. Powtarzałbym już sam siebie w tych "ochach" i "achach". Więc może zwyczajny wpis praktyczny o tym skąd wyjść, dokąd zejść, podejścia, warunki na szlaku? Nie. Dzisiaj każdy (a na pewno każdy szanowny Czytelnik tego bloga) umie na własną rękę otworzyć mapę, czy to papierową, czy internetową i samemu sprawdzić parametry wędrówki w zależności od kondycji. I tak właśnie stanąłem w miejscu. O czym napisać, gdy idziemy na Luboń Wielki w Beskidzie Wyspowym? Będzie zatem kolejny krótki tekst, o dwóch typach górołazów, a w tle będzie nam migać sylwetka beskidzkiego szczytu.

Myśli małe
Beskid Wyspowy to ciekawe miejsce na mapie polskich Karpat. Morze pojedynczych wierzchołków wystających ponad doliny niczym ...wyspy. Znajduje się tutaj kilka gór przekraczających ten 1000 m n.p.m., więc można poczuć się jak w prawdziwych "himalajach". Podejść nie brakuje. Na Luboń Wielki także. Właśnie wędrując po tym Beskidzie doszła mnie taka myśl, że są dwa typy ludzi chodzących po górach: wędrowcy i zdobywcy

Wędrując ze zdobywcą możemy być pewni, że jego nie interesują długie szlaki, a wyjście na konkretną górę. Im wyższą, tym lepiej. Co tam jakieś malownicze lasy, czy robienie przystanków po drodze na widokowej polanie. Trzeba wyjść na szczyt i "odfajkować". Taki zdobywca to też niekoniecznie będzie chciał zdobywać gór tylko piechotą, ale także rowerem, z psem, na hulajnodze, czy jakkolwiek inaczej. Zdobywcy szukają różnorakich sposobów, by cały czas dodać nutę wyjątkowości do swoich wyczynów. 

Kiedy łazimy z wędrowcem to zaś jest odwrotnie. Wtedy to dosłownie łazimy. Częste leżenie na polanach, sączenie herbatki z termosu i wpatrywanie się w mapę. Niby gdzieś dojdziemy z wędrowcem, ale niekoniecznie tak daleko, jak tego chcielibyśmy. Czasem to typ leniwca, a czasem człowieka, co chce przejść w 8 godzin maraton górski. Też lubi liczyć, ale kilometry, jakie przeszedł, a nie metry, jakie pokonał pod górę. 

Jest we mnie trochę zdobywcy i trochę wędrowca. Choć ten drugi wygrywa ze mną częściej, bo gdybym zdobywał to dawno wyszedłbym na Rysy, potem inne wysokie góry, aż dotarł do Kirgistanu i w Ałtaj. 

Minęła pierwsza połowa tego roku. Nie liczyłbym tego w ogóle, gdyby nie kilka rozmaitych czynników w życiu. Niemniej, napadło mnie (a często mnie napadają takie rzeczy), by policzyć ile dni do tej pory spędziłem choć częściowo na górskich wycieczkach i okazuje się, że jest tego sporo! Niespełna miesiąc, 25 dni. Dwadzieścia pięć dni, kiedy gdzieś łaziłem. Raz samemu, raz z wędrowcami i wędrowczyniami, a raz ze zdobywcami i zdobywczyniami. Ile różnych charakterów i jak różnie się z każdym z nich łazi. A Ty? Czytelniku, jesteś zdobywcą czy wędrowcem w górach?

Luboń Wielki
Odkąd okazało się, że moja motorola, zwana niekiedy smartfonem, potrafi robić zdjęcia zdatne do publikacji gdzieś dalej, niż na tapecie komputera, to niech one poprowadzą przez szlaki turystyczne okolic Rabki i Mszany Dolnej. Dzisiaj jesteśmy wędrowcami i połazimy trochę!

Startujemy z Rabki-Zdroju i szukamy zielonego szlaku...
...docieramy do Zarytego, skąd szlak nas wiedzie w stronę łagodnej sylwetki Lubonia...
...stańmy przy dzikiej jabłoni i popatrzmy
na półmetku spotkamy Jezusa ubranego w korę z drzewa...
...na takich polanach tylko odpoczywać pół dnia, wyciągnąć ramiona i myśleć, że pół świata jest nasze...
...finalnie na Luboniu Wielkim spotykamy się z takimi oto pejzażem...
...można się zapuścić dalej w stronę polany na Surówkach i oglądać deszczowy zachód słońca
A kiedy się obudzicie w środku nocy około 4:30 to spróbujcie obejrzeć wschód słońca, tak dla kompletu...
...kiedy deszczem smaga to każdy kawałek niebieskiego nieba cieszy jak nigdy!
...niby takie górki, a fajne...
...a przed końcem wędrówki to i mały schron się znajdzie z widokiem :)

Mogę zapewnić każdego, że przy dobrej pogodzie (wystarczy, gdy nie ma mgły i nie leje, jak z cebra) to w nocy z Lubonia Wielkiego znakomicie można oglądać w oddali wielki Kraków, który świeci się niczym Las Vegas. Niestety (albo i stety) nie każde piękno jest w stanie być uchwycone w cyfrowej formie, więc tym bardziej zachęcam każdego do wybrania się na jedno- lub dwudniowy wypad na Luboń Wielki. Schronisko na szczycie oferuje pyszną kiełbasę z cebulką oraz warunki survivalowe (brak bieżącej wody, trzeba podmyć się wieczorem w miednicy z wodą z baniaka). 

Wędrowcy, Zdobywcy, Beskid Wyspowy na was czeka!

Dla orientacji zarys trasy przebytej w letni, deszczowy weekend przez Wędrowca i Zdobywczynię :)

Komentarze

  1. Nigdy nie pomyślałam, o takich typach górołazów. Ale chyba się zgadzam, że tak trochę jest i tak jak Ty jestem gdzieś pośrodku, choć ostatnio chyba bardziej wędrowcem. Na popijanie herbatki i leżenie na polance zawsze znajdzie się czas. A wręcz bez herbaty w termosie nie ruszam na szlak. Nawet gdy jest ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, herbata na szlaku to niczym kadzidełko w domu - tyle klimatu dodaje :) Wędrujmy zatem dalej.

      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Ojj tak :))

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Piękne. Chciałem tylko dodać, że wędrowcy rowerowi też istnieją :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że ktoś jeszcze na rowerze jeździ krajoznawczo? Oh! Chcę się dołączyć:)

      Pozdro!

      Usuń
  3. Byłam na Luboniu jesienią 2016 roku. Zachwyciłam się tym miejscem i uświadomiłam sobie, jak wiele cudowności kryje się w moich okolicach :) Chętnie tam jeszcze kiedyś wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Luboń zawsze mi albo nie było po drodze, albo za daleko, a teraz podziała się sytuacja i proszę. Okazał się całkiem przyjazną górką :)

      Pozdro Karolka!

      Usuń
  4. Zdecydowanie wędrowcem! Nawet gdy akurat trzeba iść rytmem zdobywcy, bo góra wysoka a warunki mogą się zmienić. Chętnie wyjdę też i na wysokie szczyty, gdzie nie ma czasu na leżenie z herbatką. Ale wszystko zawsze z duszą wędrowca.
    Piękne zdjęcia. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale mi schodzi z odpowiadaniem na komentarze, pora wrócić do życia :)
      Witam w klubie wędrowców, choc przyznam, że ostatnio i zdobywca też mi się odzywa, gdy przyjdzie pójśc chociażby w takie Tatry :)

      Usuń
  5. Optuję za metodą "na wędrowca" - wolę chwilę refleksji od parcie na sukces. Ale rower czy pies jak raz w tym mi nie przeszkadzają :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajna refleksyjna wyprawa na Luboń. I to Wielki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo Luboń jest Wielki, ale myśli na nim małe ;)
      dziękuję za miłe słowa!

      Usuń
  7. Ale tam jest pieknie. Wybiorę się tam napewno. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie te Nasze Beskidy są cudowne. Tyle mają do zaoferowania. Byłam ostatnio na Luboniu Wielkim jesienią. Pogody nie było więc nie było też widoków z góry, ale tak czy siak warto było iść. Szczyt we mgle też jest piękny. Szliśmy z miejscowości Mały Luboń przez Polanę Surówki. Super szlak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jak nie ma widoków to w górach jest cudownie :)

      Usuń

Prześlij komentarz