Prażanie piją wietnamską kawę, a Polacy wolą piwo

Praga o 7 rano z widokiem na Muzeum Narodowe

Prażanie piją wietnamską kawę, a Polacy wolą piwo. To zdanie może być prawdziwe, a w czeskiej Pradze jeszcze bardziej. Zwłaszcza, gdy udamy się do wietnamskiej kawiarni i spotkamy tam Czechów pijących ową kawę, a my jednak w tym momencie zachcemy sobie zafundować trunek bardziej gazowany i o bardziej chmielowym posmaku. Nie zrażaj się, Czytelniku, tytułem. Zachęcam do lektury dalszej, subiektywnej opinii o czeskiej stolicy.

trochę architektury dla smaku:-)

Polećmy najpierw stereotypami. W tym mieście zapewne było już pół Wrocławia. Do niedawna PolskimBusem dojechalibyśmy tutaj za śmiesznie niskie ceny. (Dziś zamiast tego mamy dużo droższego, niemieckiego FlixBusa, szkoda.) Każdy rozsmakowuje się w smażonym serze. Któż nie rozkochał się w smaku czeskich piw, które według wielu są o niebo lepsze od polskich. Miasto w odległości kilku godzin autobusem lub pociągiem od Krakowa, Katowic i wspomnianego już Wrocławia. Destynacja na weekend. Obiekt zachwytów chyba każdego blogera podróżniczego, który tam był. Taka była dla mnie Praga dopóki do niej nie przyjechałem. Przesłodzona, rozchwalona wszędzie, gdzie można. Że jest taka super, piękna, architektura powala na kolana, a Czesi są wspaniałymi ludźmi. 

Taka była Praga w listopadzie 2017

Przyznajcie. Chcielibyście pojechać do takiego miasta, o którym niczego złego nie czytaliście i nie słyszeliście? No właśnie. Mnie niespecjalnie się spieszyło przez długie lata. Aż pojawili się pierwsi w życiu znajomi Czesi, których najpierw odwiedziłem listopadem 2017 i potem ponownie końcem października 2018. Dwa jesienne weekendy wysycone spotkaniami z międzynarodowymi i czeskimi znajomymi. Jaka się okazała ta Praga? 

Hradczany od jesiennej strony

Miło się zaskoczyłem. Zobaczyłem w mieście swoiste połączenie Zachodu ze Wschodem. Niby zabytkowe, fenomenalne po prawdzie, Stare Miasto przypomina jakbyśmy byli we Wiedniu, ale blokowiska na przedmieściach w stylu "wielkiej płyty" dają do zrozumienia, że jednak przez kilka dekad to miasto było stolicą państwa komunistycznego. 

Zaskoczyłem się także wszechobecnością rosyjskojęzycznych mieszkańców Pragi, których jest co najmniej kilkadziesiąt tysięcy. Rosjanie i Ukraińcy są wszędzie, a ponadto mają nawet swoje osiedle na przedmieściach. Podobnie rzecz ma się z Wietnamczykami, których drugie pokolenie dorasta już w suwerennych Czechach i zamiast znać wietnamski, znacznie lepiej posługują się czeskim. Nie wierzycie? Wejdźcie do Tonkin Cafe, pogadajcie, posłuchajcie i przy okazji wypijcie wietnamską kawę w Czechach.

Katedra św. Wita robi wrażenie ogromem. Piękny gotyk!

"Czesi nie lubią Polaków, a to dlatego, że oni nie lubią nikogo ze swoich sąsiadów. Lubią tylko siebie. Bo co innego im zostaje?" Taka pół-żartobliwa odpowiedź padła od znajomej Czeszki na moje pytanie odnośnie stosunku Czechów do Polaków. Skądinąd ciekawym jest to, że sympatia jednych do drugich nie jest właśnie zrównoważona. Czesi nawet na co dzień, na ulicach sprawiają wrażenie lekko ignorujących cały świat dookoła - w piżamie do sklepu? Jasne! dwie różne skarpetki, dziurawe portki i obtargana kurtka? A w czym problem! Czesi ponoć mają wyrąbane na wszystko. Wystarczy wejść do metra i spróbować przeprosić kogoś, aby się przesunął. Nie ma potrzeby, bo nie otrzymamy na to żadnej reakcji. Opinii o mentalności danego narodu dokładnie tyle, ile osób spytamy. Typowy Prażanin to na pewno nie typowy Czech. Bo czym jest coś typowego? Jaki jest ktoś typowy? Już z lekcji WOS-u pamiętamy, że nie istnieje żaden statystyczny obywatel. Więc Czesi dla nas będą tacy, jak ci, których napotkamy na drodze. "Ci moi" byli bardzo fajni, przyjaźni, niekiedy gburowaci, ale każdemu się może zdarzyć gorszy humor.

Tak wygląda człowiek po 8 godzinach w nocnym autobusie z Krakowa. Zdjęcie o poranku.

Po dwóch wizytach także muszę przeprosić Kraków za moje narzekanie na masowego turystę. Przepraszam tych włoskich turystów gadających mi w sobotę od siódmej rano pod oknem, gdy niegdyś mieszkałem w ścisłym centrum Krakowa. Przepraszam za krzywe spojrzenia na te tłumy pijanych Brytyjczyków wieczorem pod barem na przeciwko małej uliczki na Starym Mieście. Przepraszam za to wszystko dokładnie po tym, jak chciałem przedostać się Mostem Karola na drugą stronę rzeki Wełtawy. Powiedzenie "czarno od ludzi" jest w tym przypadku aktualne w każdym znaczeniu! Na Hradczanach też nie jest łatwo. Musimy przyzwyczaić się do tempa procesyjnego. Niestety niewiele pamiętam z tamtych momentów oraz także niewiele się zachwyciłem monumentalnością zamku, pięknem widoków i mieszanką architektury. Zamiast tego nieustannie walczyłem o miejsce na chodniku, traciłem cierpliwość, a w kadrze zdjęcia zamiast umieszczać dzieła sztuki to miałem ludzkie głowy. Globalna wioska zapanowała w najbardziej turystycznych miejscach Pragi. Myślę, że to nie opinia. Tam tak po prostu jest.

Z Petrińskich Sadów też pięknie widać miasto

Praga jest i tania, i droga, i smaczna. Zależy czego szukamy i ile mamy pary w nogach, by zajść kawałek dalej w "strefę dobrych cen" i nie musi to być McDonald's. Jeśli jest z nami ktoś lokalny to śmiało dajmy się mu poprowadzić. Może niekoniecznie w zabytkowym centrum, ale gdzieś dalej się umówcie w jakiejś "hospudce", gdzie pojecie czeskie żarełka (smażony ser, różnorakie kluski z mięsem, jak również nawet kaczkę! nie wspominając o pozostałych przekąskach do piwa) i przepłukacie usta "złotym napojem" o nazwach, jakich nie spotkacie w Polsce. Hostinec u Vodoucha to jedno z takich wybornych miejsc, gdzie zostaniecie na dłużej oglądając mecz, pijąc piwo i dyskutując ze znajomymi. Zaprowadziła mnie tam... rodowita Sądeczanka, Talka w górach. Sprawdźcie ją w Internecie najlepiej (TUTAJ). Z nikim lepiej nie obgaduje się Czechów, Prażan, ich śmiesznego akcentu i tego, że nie wszędzie zapłacimy kartą właśnie z jakąś Laszką! Co do tego ostatniego to uprzedzam - w wielu hospudkach i knajpach kartą nie zapłacicie. Korony w gotówce mile widziane. Wystarczy wybrać je z bankomatu i problem z głowy. 

Wyszehrad (Vyšehrad) - widok z dawnego wzgórza zamkowego

Ceny jedzenia w sklepach i wyśmienitości w knajpach są dość przyjemnie polskie. Rzekłbym, że gdzieniegdzie nawet "sądeckie". Stąd pewno popularność Pragi wśród polskiego turysty. Niestety nie wszystko jest usłane różami. Zwłaszcza, jak zapragniemy zamieszkać tam na stałe. Pokój w domu szeregowym w odległej dzielnicy na granicy miasta za 1000zł? Kawalerka 16-metrowa we względnym centrum za 1800zł? Mieszkanie dwupokojowe w rozsądnej cenie, czyli za ponad 2000zł? Warszawa niech się schowa. 

Pejzaż z innej strony Wyszehradu

No to w końcu jechać, czy nie jechać do tej Pragi? Czy te pozytywne, słodkie opinie są prawdziwe czy to jedna wielka bujda? Oczywiście, że jechać i przekonać się samemu. I samemu się zakochać lub zniechęcić do Pragi. A przy okazji spróbujcie "Czarnej świni" w Hostincu u Vodoucha. Pyszne, ciemne piwo. Nie pożałujecie. 

Nie wiem. Nie byłem. Nie próbowałem, ale szyld mnie rozbawił;-)

O Pradze nieco bardziej praktycznie, ciekawiej i mniej opiniodawczo pisali również inni blogerzy. Zerknijcie do nich, jeśli Was bardziej interesuje Praga:
- Praskie Hanoi, Nowy Świat i Słowiańskie Hollywood - czyli o Pradze alternatywnie,
- Zwiedzanie Pragi w dwa dni - najważniejsze zabytki, dużo zdjęć, polecane knajpki i przydatne porady.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawa jest Praga raz miałem okazje być tam przejazdem i spodobał mi się klimat tego miasta, jest na prawdę wyjątkowa i bardzo ciekawa dużo zakamarków w tym mieście jest ale też sprawia wrażenie takiej mało bezpieczniej przynajmniej niektóre ulice jak przechodziłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Praga jest przepiękna, ale najlepsza pewnie wcześnie rano, czyli jak nie ma ludzi. Potem z tłumem trzeba się po prostu przeprosić... Te ceny wynajmu mieszkań, o których wspomniałeś, to niestety nie tylko Praga, w innych większych miastach rzeczywistość także mocno szarpie za portfel. A Czesi osobiście mi przypominają trochę hobbitów - niezbyt zainteresowanych tym, co się dzieje poza ich małą ojczyzną, przekonanych, że nie ma to sensu, bo przecież nigdzie nie jest lepiej, niż u nich. I coś w tym jest. Chociaż osobiście wolę wyściubić trochę nosa poza własne podwórko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ciekawe określenie na Czechów! Ale w mojej opinii też trafne:) zwiedzanie świt rano największych atrakcji miasta to praktyka już dość często stosowana. To prawda.

      Usuń

Prześlij komentarz