Finlandia - mroźna Północ

Śniegu nasypało po kolana. W powietrzu unosiły się drobinki zmrożonego śniegu, które tańczyły przy każdym podmuchu powietrza. Śnieg skrzypiał pod nogami tak głośno, że często nie słyszało się własnych myśli. Wieczorem dobijało -30 stopni, był styczeń i środek zimy, a mnie i znajomym zachciało się pojechać do Finlandii.

Jest to piękny kraj, w którym poczułem tą przestrzeń, którą kocham. Olbrzymie lasy iglaste, zamarznięte jeziora, niewielkie wzniesienia, przekopy drogowe w litych skałach, kilometrowe odległości pomiędzy miejscowościami i ten kameralny klimat w każdym z miast w jakich byliśmy.

To były trzy doby, trzy miasta, trzy strony Finlandii, trzy totalnie różne miejca. Turku. Kuopio. Helsinki. To pierwsze jest pięknym portem na południowym zachodzie. Spacer bulwarem nad rzeką Aurajoką w najstarszym mieście kraju przypominał o jego światłej przeszłości. Drewniana zabudowa w pobliżu średniowiecznej katedry pozostała pamiątką po wpływach rosyjskich. Dzisiaj zaś to socjalistyczna zabudowa blokowa góruje nad miastem. Jednak tak bardzo nie szpeci obrazu, wręcz odwrotnie. 

Helsinki. Stolica Finlandii. Ponad milionowa aglomeracja, w której bije serce kraju. Ogromna metropolia pełna życia, sklepów, barów, pubów i ludzi na ulicach. Wszystko tętni bez względu na temperaturę. To tutaj można zobaczyć to, o czym tylko słyszałem z plotek - ogromne rzesze młodzieży stylizowanej na "emo", "gothic" i podobne subkultury. Ale nie można zapomnieć o samym centrum! Plac Senacki z ogromnymi schodami prowadzącymi do katedry luterańskiej i gigantyczny pomnik cara Rosji Aleksandra II. To wszystko zatrzymało mnie na chwilę, musiałem się napatrzeć i zachwycić.

I teraz Kuopio. Celowo zostawione na koniec najmniejsze, najbardziej położone na Północ, najbardziej zimne, najbardziej dzikie i otoczone przyrodą miasto. To była dobra decyzja spędzić tam najwięcej czasu. Wieczorny spacer nad zamarzniętym jeziorem Kallavesi przy największym mrozie w życiu, jaki przeżyłem. Palce i twarz czerwona od przeszywającego zimna. Było warto dla tych gwiazd, tej tajgi po drugiej stronie jeziora i rozświeconych, śnieżnych ulic miasta, które z daleka wyglądały jak złote niteczki na śniegu. Dzień był krótki. Słońce wstawało po dziesiątej i zachodziło przed czternastą. Każdy promień był na wagę słońca, każdy cień rzucany na ziemię był nieskończenie długi. Nad widnokręgiem słońce pojawiało się bardzo nisko. Z wieży w lesie Puijo, niedaleko kompleksu narciarskiego obserwacja okolicy była niemal kosmiczna. Wszędzie biel. Wszędzie przyroda. Po sam horyzont, który wtedy był trochę zamglony, dodając złowrogości tej krainie. 

Finlandia jest senna, spokojna i w zimie chyba poddaje się hibernacji (z wyjątkiem stolicy). Nie jest droga. Mieszkańcy są specyficzni. A noclegi jakie mieliśmy zapiszą się na długo w pamięć. Zresztą sprawdźcie tutaj: TU spaliśmy w Turku, a TU w Helsinkach, a w Kuopio na Couchsurfingu.

W drodze do KUOPIO.


KUOPIO.

13:50 - zachód słońca




PUIJO.







Idziemy na krótki trekking do Kontilla błądząc w zaspach, niewydeptanych szlakach i pustej, głuchej tajdze.

HELSINKI.






TURKU.



Ostatnie zdjęcie z Finlandii. "Rynek" w Turku.

Komentarze

  1. Chyba czas zaktualizować mapkę odwiedzonych krajów! :) Ile godzin trwał dzień w Kuopio skoro zachód tak prędko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 godziny. Ale co ciekawe, słońce bardzo długo wschodzi i zachodzi. Ponad godzinę.. ;)

      Usuń
  2. Jakie magiczne zdjęcia ;D Już po Waszych wcześniejszych zdjęciach na fb sprawdziłam loty do Turku:P Na poznanie Turku wystarczy 1 dzień?:>

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Jak widać nie trzeba mieć wielkogabarytowych lustrzanek, by zrobić coś co się spodoba:)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Kolejny wspólny wypad w kwietniu, choć ja tylko do Belgradu;-)

      Usuń
  5. Czysta poezja!
    Wygląda (i brzmi!) magicznie! Chciałabym się zaszyć w takiej zimowej fińskiej wiosce na kilka dni!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz