W Beskidach z dystansem.

Muszyna - miasto rzucone w widły trzech rzek, osaczone Beskidami.






























Jeżdżenie bez celu samochodem jest fascynujące. Tylko wsiąść za kierownicę. Delikatny szum radia słyszeć i niewielki hałas silnika. I przed siebie. W sądeckim slangu - pojechać na szlifa. Bez celu. Nie musi on być konkretny, byle wrócić z powrotem do domu. Dolina Popradu. Dolina Kamienicy. Dolina Kryniczanki. Zagubione cerkwie w połemkowskich wsiach. Rozsiane po wzgórzach gospody pamiętające czasy najdawniejsze. I koń zaprzęgnięty do wozu, na którym ciągnie ścięte w lesie drewno. Dla psikusu wielu kierowcom, oczywiście poruszający się po drodze krajowej z prędkością lodowca. Taka jest ta górska rzeczywistość.



Surowość klimatu. Śnieżne zimy, niespodziewane mrozy i odwilże. Lipcowe upały, czy nieznośny halny wiatr. Nikomu to niestraszne. Nawet w deszczowy sierpniowy poranek na pograniczu Jastrzębika i Złockiego są odwiedzane przez ciekawskich największe w Polsce naturalne ekshalacje dwutlenku węgla. Przebywanie w pobliżu mofet (bo tak się fachowo nazywają) dłużej niż 10 minut grozi silnymi zawrotami i bólem głowy. Czułem to intensywnie. Jednak kto nie poznał jeszcze dźwięku wydobywającego z serca Ziemi gazu z otworu Bulgotka, to koniecznie niech pozna!
Bulgotkę daje się odczuć po bólu głowy, a usłyszeć po charakterystycznym bulganiu.
Gul, gul, gul :-) Żródło + dwutlenek węgla.
Poranek nad doliną jest chłodny. Wilgotny powiew wiatru znad Popradu daje ulgę spieczonej letnim słońcem twarzy. Żegiestów. Na nowo odżywa szukając swojego miejsca wśród uzdrowisk ze sławą i klasą. Zubrzyk, Andrzejówka. Jedne z kilku małych wiosek rozsianych w dolinie Popradu. Im bliżej Sącza tym bardziej światowo, jednak nadal z tym swojskim duchem regionu. 
Z okien pociągu na Poprad najlepiej się patrzy!
Żegiestów, przytulony do wzgórz, przed zimą prezentuje się wyjątkowo.
Mgła nad lasami. Codzienność sądeckiego poranka niemal o każdej porze roku.
Tak! U nas też są dwupasmówki. ;-)
Kamienica Nawojowska. Trzecia rzeka Sądecczyzny. Po Dunajcu i Popradu, ta zdaje się na taką lokalną Wisłę, gdyż tutaj ma swe źródła i tutaj wpada do większego kolegi - Dunajca. Zaczyna swój bieg przed Krynicą i głęboką doliną wpływa do Nowego Sącza dzieląc go na pół. W ten sposób uczyniła swoje brzegi miejskim kąpieliskiem. Jeszcze do dziś w ciepłe dni można spotkać osoby opalające się nad jej brzegami  i dzieci kąpiące się pod sztucznymi progami, przy których zbiera się więcej wody. Dawniej było dużo więcej zwolenników takich wakacyjnych kąpieli. Dzisiaj mieszkańcy wolą iść na basen, jechać do Egiptu, czy pływać w jakiś alpejskich potokach. 
I pomyśleć, że nad Kamienicą były kiedyś tłumy. (źródło: www.nowysacz.pl)
A wszystko widziane zza szyb samochodu. czasem i zza szyb pociągu. Z dystansu. Widziane w krzywym zwierciadle. Bo najlepiej o tym wszystkim pojęcie mają wszyscy, ci, którzy żyją w tych miejscach. Uśmiech na styranej pracą twarzy starszej babci ze wsi potwierdza, że szczęścia nie trzeba szukać daleko.

Komentarze

Prześlij komentarz