Buenos Aires - gościnnie studencki podróżnik Piotr Król
Panorama miasta. Po prawej: metalowy... kwiatek. |
Zostałem postawiony przed trudnym zadaniem:
napisać coś o Argentynie w krótkiej formie. Słów mało a do opowiedzenia
tak dużo. Postanowiłem przedstawić skromną część moich odczuć oraz pokazać to, czego nie zobaczycie na pierwszych stronach google grafiki wpisując hasło Buenos Aires. Wymieniłem kilka rzeczy, na które najbardziej zwróciłem uwagę.
Czyżby w dzielnicy chińskie wzięto sobie do serca odtworzenie tamtejszej kultury? |
Niepozorna dzielnica koreańska. |
Różnorodność
Przed przyjazdem byłem świadomy, że Argentyna to kraj kolonialny, zbudowany na dziedzictwie europejskich emigrantów, a współcześnie także z innych kontynentów. Nie sądziłem jednak, że tą różnorodność można spotkać na każdym kroku i to w takiej skali. Zróżnicowanie społeczne odzwierciedla się tutaj w strukturze miasta. Można tu znaleźć dzielnicę angielską, boliwijską, koreańską, chińską, czy nawet część miasta związaną z polskimi przybyszami. Dziedzictwo emigrantów możemy też znaleźć w nazwach dzielnic, chociażby Palermo, które rzecz jasna budzi skojarzenia z sycylijskim miastem. Warte zanotowania jest to, że ludność pochodzenia włoskiego, zaraz za imigrantami z Hiszpanii, jest tutaj najliczniejszą grupą i ich wkład w kulturę kraju jest widoczny – choćby w charakterystycznej gestykulacji Argentyńczyków. W nazwach ulic można znaleźć polskie akcenty, choćby Polonia czy Varsovia. Argentyna przyjmuje wszystkich z otwartymi ramionami. Sami imigranci mogą się cieszyć różnorakimi przywilejami. Posłużę się tutaj przykładem Polaków, którzy obchodzą tutaj 8 czerwca swoje święto, Dzień Osadnika Polskiego i ustawowo mają w tym dniu wolne od pracy.
Przed przyjazdem byłem świadomy, że Argentyna to kraj kolonialny, zbudowany na dziedzictwie europejskich emigrantów, a współcześnie także z innych kontynentów. Nie sądziłem jednak, że tą różnorodność można spotkać na każdym kroku i to w takiej skali. Zróżnicowanie społeczne odzwierciedla się tutaj w strukturze miasta. Można tu znaleźć dzielnicę angielską, boliwijską, koreańską, chińską, czy nawet część miasta związaną z polskimi przybyszami. Dziedzictwo emigrantów możemy też znaleźć w nazwach dzielnic, chociażby Palermo, które rzecz jasna budzi skojarzenia z sycylijskim miastem. Warte zanotowania jest to, że ludność pochodzenia włoskiego, zaraz za imigrantami z Hiszpanii, jest tutaj najliczniejszą grupą i ich wkład w kulturę kraju jest widoczny – choćby w charakterystycznej gestykulacji Argentyńczyków. W nazwach ulic można znaleźć polskie akcenty, choćby Polonia czy Varsovia. Argentyna przyjmuje wszystkich z otwartymi ramionami. Sami imigranci mogą się cieszyć różnorakimi przywilejami. Posłużę się tutaj przykładem Polaków, którzy obchodzą tutaj 8 czerwca swoje święto, Dzień Osadnika Polskiego i ustawowo mają w tym dniu wolne od pracy.
Brutalistyczna perełka - Biblioteka Narodowa Argentyny. |
Avenida Corrientes, jedna z głownych ulic w mieście. |
Monumentalność
W
tym mieście wszystko jest
wielkie. Budynki są wysokie i monumentalne, ulice szerokie, przestronne
kawiarnie i restauracje. Nawet kaplice na cmentarzach są kilka razy wyższe od człowieka. Rioplatańczycy (pozwolę sobie na takie luźne tłumaczenie, rioplatanese –
przymiotnik oznaczający ludzi żyjących w pobliżu Rio de La Platy)
szczycą się najszerszą ulicą świata
– Avenida 9 de
Julio.
Najdłuższą również, choć na moje pytanie czy aby najdłuższa ulica świata nie znajduje
się w Kanadzie, mój argentyński przyjaciel
odpowiedział: „Kanadyjczycy wiedzą swoje, my wiemy swoje”. Wielkość jednak nie jest przytłaczająca, choć
niemożność złapania w kadrze całego fotografowanego
obiektu może nieco frustrować.
Kultura
kawiarniano-restauracyjna
Widok
masowanych staruszków przez kelnera nie
powinien dziwić. Również nie problemu z wymienieniem niepolubionej przez nas kawy
(sam się przekonałem),
czy posiłku. Jeśli czekasz na posiłek dłuższy czas, w ramach
przeprosin dostaje się przekąskę. Mnie akurat
obdarowano porcją nachos (opłaca się, prawda?).
Komunikacja
Nie
szkodzi, że na ulicy nie można znaleźć żadnego
rozkładu jazdy
oczekiwanego przez nas autobusu. Jeżdżą
one
z dużą częstotliwością (zdarza się,
że przyjeżdżają naraz 3 tego samego numeru). Dwustoma liniami kursującymi po mieście można dojechać wszędzie, choć przyznam, że
ich ogarnięcie może przyprawić o zawrót
głowy. Oczywiście w mieście działają także metro oraz
tramwaje (choć dość rzadkie). Mimo to jazda tamtejszymi autobusami miejskimi ma
najwięcej uroku.
Spluwanie
Żebyś Czytelniku nie pomyślał, że patrzę
na
to miejsce przez różowe okulary pozwolę sobie wymienić jedno negatywne doświadczenie, a mianowicie spluwanie
niektórych pasażerów przez okna środków komunikacji
(autobus, samochód, itp.). Kto chciałby się znaleźć w zasięgu
takiego ostrzału? W większości autobusów można znaleźć informację „Plucie przez okno
zabronione”. Na szczęście jest to bardzo źle widziane przez
większość społeczeństwa.
Gościnność
Zdaję sobie sprawę,
że jest to cecha uniwersalna,
jednak Argentyńczyków muszę pochwalić za gościnność i otwartość.
Z uśmiechem pomagają każdemu zagubionemu,
nic tylko pytać o drogę!
Kończąc ten wpis,
Argentynę gorąco polecam. Każdy znajdzie w niej
coś dla siebie, zarówno miłośnicy krajobrazów i natury jak i
Ci, których najbardziej
pociąga kultura. Ja z
pewnością tam wrócę!
Piotr Król
Jak już skończę były Związek Radziecki to zacznę Amerykę Południową... :DDD
OdpowiedzUsuńtylko Związek Radziecki dawno się już skończył, jakoś w 1991 :P
UsuńHm, szkoda że nie zajrzałam do dzielnicy koreańskiej, to mogłoby być ciekawe :)
OdpowiedzUsuńa widzisz! Piotrek miał znajomego, co go zaprowadził w każdy zakamarek;-)
UsuńBardzo fajny wpis :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o komunikację miejską, miałam podobne doświadczenia z hiszpańskim metrem :) niby rozkładu nie było, ale można było liczyć na to, że do kilku minut na pewno metro przyjedzie i pozwalało dojechać do wszystkich ważnych części miasta.
Zaskoczyła mnie wymiana niepolubionej przez nas kawy na inną :D biorąc pod uwagę, że jestem uzależniona od kawy, ale ciężko mi w tym temacie dogodzić, na pewno w Argentynie byłabym szczęśliwa :D
to odpowiedź prosta - Buenos czeka z otwartymi rękoma na kawoholików:-)
UsuńUlubiony punkt: spluwanie :) obrzydliwe kiedy się to widzi, jeszcze bardziej obrzydliwe kiedy się słyszy :) będę na to bardzo uważać, kiedy już wpadnę do Argentyny :)
OdpowiedzUsuńjeszcze z takim chrząknięciem poprzedzającym splunięcie to orkiestra nie do zniesienia:-D
UsuńNajbardziej obrzydliwe byłoby gdyby się to poczuło! Ale pamiętajmy, że nie jest tak, że wszyscy plują, na każdym rogu, nie ma co się przerażać :)
UsuńTo zdjęcie - tango na ulicy - dokładnie tak wyobrażam sobie stolicę Argentyny. To chyba jedyny taniec, który z wielką chęcią chciałbym się nauczyć.
OdpowiedzUsuńA poczucie rytmu jest? ;)
UsuńJadę w ciemno. Już od jakiegoś czasu szykuję się do napisania tekstu - Czemu od Azji wolę Amerykę Południową...
OdpowiedzUsuńZ chęcią poczytam! Z dwojga złego tak samo bym wybrał:-) Chociaż uwielbiam czytać o Afryce Południowej i Europie Wschodniej najwięcej:-)
UsuńRzeczywiście trudno jest w krótkiej formie zebrać wszystkie informacje na temat Buenos Aires, aczkolwiek udało Ci się to ;) Nigdy tam nie byłem natomiast moja narzeczona ciągle namawia mnie do wyjazdu. Może w końcu nam się uda, kto wie ;) W każdym bądź razie zdjęcia jak najbardziej zachęcają :]
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Ja też gorąco namawiam! Na pewno nie pożałujesz. A jeśli jest możliwość... to tylko lecieć :)
UsuńSuper podróź! Tylko pozazdrościć! :D
OdpowiedzUsuń