Żyj wolniej, albo i szybciej


fot. Szpakowski

"Cokolwiek zrobisz, będzie nieznaczące, lecz jest bardzo ważne, byś to zrobił." 

I ja to zrobiłem. Wyszedłem poza zamknięte grono znajomych ze studiów, czy szkoły. Odważyłem się spędzić weekend w gronie kilkorga, jak się okazało, fantastycznych ludzi, którzy powyższe słowa Mahatmy Gandhiego chyba wyssali z mlekiem matki i realizują każdego dnia.

Piotrek (Podróże Pana Szpaka) i Szymek (Szymon Podróżnik). Dwóch blogerów podróżniczych. I czwarty bohater, a raczej bohaterka - Pani Ania z Laskowej, gospodyni wspaniałej chaty. I Beskid Wyspowy jako ten niemy obserwator wszystkiego co się działo. Kto z Was zna to uczucie, gdy w tygodniu biegacie, jak to się mawia "od Kajfasza do Annasza" i załatwiacie rozmaite obowiązki związane niekoniecznie z rzeczami, które najbardziej uwielbiacie i które wypływają z pragnienia Was samych. I po takim kilkutygodniowym maratonie, gdy obudziłem się w sobotni ranek, od razu wiedziałem, że to będą 3 dni, które zmienią myślenie - albo które po prostu nakierują na ten dawny, zapomniany tor. A co można robić przez takie dni?

Odkryć w sobie na nowo, że przewodnikować mogę także po Krakowie, a nie tylko Sądecczyźnie. A krakowski Tyniec jest piękny o każdej porze roku, a klasztorny podpiwek w upalny dzień przenosi w klimat podróży.

Słuchać prezentacji Szymona, jak opowiada o swoich podróżach na 3 krańce świata i móc oglądać to, jak nieustannie to przeżywa, gdy do nich wraca. Nie wspominając o tym, że pierwszy raz od dawna słuchałem kogoś przez ponad godzinę spoglądając na zegarek mniej niż 3 razy (kto, ze mną studiuje, ten rozumie:-)).

Wsiąść w busa o 22:00 jadącego w nienajlepiej mi znany Beskid i szukanie domu gospodyni gdzieś na skraju wsi w godzinach mocno nocnych.


Oglądać Tatry z przełęczy Rozdziele nad Żegociną. Smażyć się w upalny dzień. Podziwiać zieleń lasów i błękit nieba. 


A przede wszystkim można bezczelnie leżeć lub siedzieć na ławce w środku karpackiej puszczy i się nudzić, kiedy nikt nikogo nie pośpiesza, kiedy telefon wyciszony w kieszeni nie przeszkadza, kiedy towarzysze drogi także są żądni słodkiego lenistwa.

Nie mogę zapomnieć o dobrym czasie, jakie został spędzony w samej chacie Pani Ani. Mam nadzieję, że Wy, czytelnicy, rozumiecie ten klimat, gdy cały wieczór słuchacie historii życia tak bogatego, niesamowitego, prawdziwego, pełnego wzlotów i upadków, pełnego powodów do radości, śmiechu, a także tragedii rodzinnych. Siedzieć w wiejskim domku na uboczu drogi, smakować domowych nalewek, rosyjskiego alkoholu przywiezionego przez Piotrka z Kirgistanu, albańskiej rakiji przywiezionej przez mnie, czy yerby mate rodem z Paragwaju! I to wszystko w Laskowej koło Limanowej w środku Beskidu Wyspowego.

O co chodzi z tytułem? Żyj wolniej? Albo i szybciej? Tutaj chodzi o to, aby przede wszystkim żyć. Czuć, że czas nie przepływa Ci przez palce. Najlepiej nie czuć w ogóle upływającego czasu. On nas ogranicza, sprawia, że rezygnujemy z pragnień, bo "nie ma czasu", bo "jutro coś muszę zrobić", bo "za miesiąc muszę ukończyć magisterkę", bo "za rok coś tam coś tam..." i wiele innych. Ktoś mądry (Jan Paweł II dokładnie) powiedział mniej więcej tak: "Wczoraj już nie ma, jutro nie jest pewne, zostało Ci tylko tu i teraz". Ponad półtora roku temu założyłem pierwszego fanpejdża na Fejsbuku i odważyłem pochwalić się zdjęciami z miejsc w Europie, gdzie byłem. 8 miesięcy temu założyłem tego bloga. Hasło "sądecki włóczykij" stało się moim znakiem rozpoznawczym w niektórych gronach znajomych i nieznajomych. Miałem audycje w radiu, kilka slajdowisk i wiele interesujących propozycji. Ale przede wszystkim zobaczyłem kawał świata, a zeszły weekend przypomniał mi, że chciałbym zobaczyć jeszcze więcej. Nieważne, czy życie pędzi w tempie szalejącego motocyklu, którym wybierasz się na Bałkany, czy wlecze się jak dzierganie skarpetek dla wnuczki. Ważne, by miało swoje tempo i jego się trzymało.

Nie czekaj na nic i na nikogo. Bo najpewniej nie przyjdzie. Tu i teraz chwyć swoje marzenia. A jeśli obudziłeś się teraz, że ich nie masz z różnych powodów, to siądź na chwilę, zamyśl się, wycisz, możesz się pomodlić, a przede wszystkim odważ się wejść wgłąb siebie, pomimo wszystkich lęków i niepewności. Im mniej przyjemne emocje towarzyszą takiej podróży, tym bardziej możesz być pewien, że o to chodzi. Nie jestem psychologiem, nie mam żadnego doświadczenia, trochę tylko pracowałem z ludźmi. Ale wiem, że to działa! A jak się sparzysz? Cóż, widocznie nie na marne. Podnieś się i idź dalej. Przed siebie.

Dziękuję, Chłopaki (i Pani Ani, a jakże!), za naprawdę dobry czas!


Laskowa w Beskidzie Wyspowym (fot. Szpakowski)
Nie znam gości;-) (fot. Szpakowski)
Karpacka puszcza...
Artystyczna wizja Szymka, od lewej: Piotrek, Szymon, ja (fot. Szymon Podróżnik)

Komentarze

  1. kłaniam się w pas, bo mi tez było trzeba takiego wypadu i takiego spotkania... mam nadzieję że to nie ostatni taki wypad :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no na spontanie dobrze byłoby uciec w jakieś Świętokrzyskie, lub chociaż zupełnie mało znane Ponidzie ;)

      Usuń
  2. Dobry tekst zgadzam się z tym, że jest tu i teraz. Życzę kolejnych udanych podróży i więcej wspaniałych wypadów ze znajomymi ;) !

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie! Zgadzam się w 100 procentach :)
    Jakie fajne są spotkania! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleś mądre słowa padły :) I to sama prawda :)

    A i wyprawa świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze czasem się zatrzymać, wybrać gdzieś i mądrze pomyśleć, a potem to opisać. Dobry czas mieliście (i pogodę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem dobrze się podzielić szerszemu gronu różnymi myślami - kto wie, może to się przyczyni komuś to jakiejś refleksji czy zmiany w życiu;-)

      Usuń
  6. Po przeczytaniu tego posta zaniemówiłem. Ale to dobrze, bo dałeś mi kopa! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz