Zapomniany fort na Kronsztacie

To był jeden z ostatnich dni mojego pobytu w Rosji, a dokładnie w Sankt Petersburgu. Chciałem zobaczyć coś jeszcze, coś innego i ciekawego. Wybór padł na Kronsztad - wyspę w zatoce Fińskiej, która skrywa wiele niewyjaśnionych tajemnic do dzisiaj. 

Kronsztad (rus. Кронштадт) to rosyjski port morski położony na wyspie 30 kilometrów na zachód od Sankt Petersburga. Od powstania pierwszych fortyfikacji w XVIII wieku, wyspa zaczęła się dynamicznie rozbudowywać i rozwijać. Od zawsze port służył obronie Sankt Petersburga (ówczesnej stolicy Rosji) przed wrogami. Pomagały w tym liczne arsenały, fortece, instytucje zaopatrzenia i stocznie rozsiane na wyspie. W czasach sowieckich cały Kronsztad był obszarem zamkniętym, do którego nikt poza wojskowymi nie miał dostępu. Obecnie na wyspie mieszka kilkadziesiąt tysięcy ludzi rozmieszczonych w gigantycznych blokowiskach, życie toczy się normalnie, kursują autobusy, spacerują turyści, ale nadal port na wyspie jest teren niedostępnym dla nikogo z przeciętnych wyjadaczy chleba. 


Wyspa obecnie zachęca turystów do zwiedzania kilku stałych punktów: pomnika Piotra I, soboru tzw. morskiego, który jest najwyższą budowlą na wyspie wzorowaną na "cerkwii-matce" czy stambulskiej Hagia Sofia oraz można też zobaczyć historyczne koszary z XVIII wieku. Dzisiaj jednak zabiorę Was na drugą stronę wyspy, na jej zachodni skrawek, gdzie pośród lasów, opuszczonych sowieckich ośrodków sportowych i starych dacz znajduje się fort Rif

For Rif powstał na przełomie XIX i XX wieku jako dodatkowa fortyfikacja wyspy w obawie przed atakiem wrogów. Betonowe bunkry i baraki na plaży. Brzmi tajemniczo? Wszystkie drzwi i wrota są otwarte. Każdy śmiałek może zapuścić się wgłąb bunkrów spacerując w zupełnych ciemnościach pod ziemią przez niemal setki metrów korytarzy. Sceneria jak z dobrego thrillera. Obecnie zabudowania są zaniedbane i zdewastowane, ale nadal w dobrej formie i można po nich chodzić. Uważajcie w niedzielne popołudnia, bo możecie spotkać dość spore grupy innych śmiałków chętnych eksplorować nieznane podziemne tunele. 

Wyobraźcie sobie ten spacer. 

Wchodzicie do starego baraku, w którym kiedyś mieszkało kilkanaście rodzin. Wspólna łazienka na piętrze, widać resztki płytek na ścianach, rozbite szkło na podłodze i stary klozet. W pokojach można zobaczyć pozostałości po tapetach na ścianach, potargane gazety z roku 1992 roku gdzieś w kącie. A za oknem plaża i morze. 

A teraz idziecie do bunkra. Długie, ciemne korytarze, a na samym końcu małe światełko oznaczające drzwi na drugim końcu fortyfikacji, idziecie po omacku, na wyczucie. Przechodzicie przez kolejne pomieszczenia, w których kiedyś na co dzień przebywali żołnierze i pilnowali fortecy. Potykacie się o jakieś metalowe elementy bezpańsko leżące na podłodze, słyszycie jakieś głosy, a potem orientujecie się, że to inni poszukiwacze przygód chodzący drugimi korytarzami albo spacerujący na powierzchni dokładnie nad Wami. Czy na pewno? 

Budynek mieszkalny dla wojskowych
Dom na plaży - nie zawsze to brzmi sielankowo
Te drzwi prowadzą do setek metrów ciemnych korytarzy w głębi bunkrów

To była mrożąca krew w żyłach przygoda. Lęk przemieszany z ekscytacją. Dobrze było spróbować czegoś nowego, bo z każdym odwiedzonym krajem zawsze nas spotyka coś nowego, które zmienia od środka. Wyjazd do Rosji był znakomitą, choć krótką przygodą. Poczułem mnóstwo ludzkiego dobra i życzliwości, poćwiczyłem język, przekonałem się na własnej skórze, jaki jest ten kraj (chociaż częściowo). Wiem jedno, że jak tylko pojawi się trochę pieniędzy i trochę czasu to pojadę tam bez chwili zawahania. Warto!


Komentarze

  1. Zdjęcie 8/13, szczególnie przy wykadrowaniu jak na miniaturze - absolutny majstersztyk. Wydrukowałbym sobie i wgapiał się bez końca :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz