Jaki był 2016 rok dla Włóczykija?

Viljandi, wrzesień 2016

Nieczęsto się zbieram na jakieś okazjonalne podsumowania, bo w większości chodzi tylko o jakieś cyfry. Niedawno na blogu pojawił się wpis po tym, jak stuknęła mi stówka w Estonii, w którym opowiadałem o tym, jak to się żyję na wolontariacie EVS w innym kraju. Tym razem będzie trochę o blogu, bo miniony rok dużo zmienił w tej kwestii, otworzył na nowe możliwości, kontakty i ludzi. 


Podróżniczy rok

Nie wiem, jak to zrobiłem, ale w 2016 roku więcej czasu spędziłem zagranicą, niż w Polsce (lwią część dołożył do tego EVS w Estonii). Wszystko się zaczęło od styczniowego wypadu do Finlandii razem z niezawodną ekipą PKS (Piotr - Podróże Pana Szpaka, Kuba - no ja!, Szymon - Szymon Podróżnik). Wiosenny autostopowy wyścig do Belgradu również w tym samym składzie był dla mnie pierwszą w życiu podróżą autostopową zagranicę! Długo na kolejny wyjazd nie musiałem czekać, bo już w maju wyjechałem na miesiąc na Łotwę, gdzie zgłębiałem tajniki pracy dyplomatycznej w Ambasadzie, a po godzinach eksplorowałem ten piękny, bałtycki kraj. A potem całe wakacje spędzone w trybie obozowo-kolonijnym stały się pięknym przypieczętowaniem mojego kilkuletniego doświadczenia w tym zawodzie. I tak wszystko powoli zmierzało do największej przygody życia (dotychczasowego na pewno) - 29 sierpnia wyjechałem z domu i oto jestem w Estonii. Oczywiście nie zapominam o kilkudniowym wyjeździe do Rosji na przełomie września i sierpnia, kiedy w końcu na żywe oczy skonfrontowałem rzeczywistość z opiniami kolegów, którzy byli tam przede mną.

Podsumowując, w 2016 roku zwiedziłem 7 krajów, w tym Łotwa, Estonia, Finlandia i Rosja są nowymi na mapie moich doświadczeń. Czy Wy też widzicie, że jakiś jednokierunkowy się zrobiłem? :)

Zwiedzanie Polskie nie było tak intensywne, jak w poprzednim roku, ale odkrywam coraz bardziej, że górskie wędrówki i nasze, rodzime Karpaty to miejsce, które nigdy mi się nie znudzi. Jako typowy "wiercipięta" nie mogłem sobie odpuścić wypraw w góry. Był lutowy Beskid Niski. Rozpisałem się o cudnej Piwnicznej Zdrój. Nowy Sącz doczekał się kolejnej galerii zdjęciowej. Wredna hadra, najbardziej stroma góra w Beskidzie - Makowica - też się doczekała opisu. I wreszcie one - moje marzenie od dziecka, zapomniane, wyizolowane, dzikie, małe i otoczone granicą słowacką - Góry Leluchowskie. Ja tam na pewno wrócę w rytm piosenki Starego Dobrego Małżeństwa, bo "w Leluchowie, miła, tam zaczyna się koniec świata, tam anioł traci głowę, z brzozami się brata(...)"

Blogowy rok

Dla Sądeckiego Włóczykija to był dobry rok, który popchnął blog dalej. Kiedy powstawał pierwszy, fejsbukowy fanpage o tej nazwie w 2013 roku, to nie spodziewałem się, że tak daleko to się wszystko się potoczy. To miał być nikomu nieznany blog, który będę czytać ja i garstka znajomych. Od dzielenia się swoimi zdjęciami z podróży doszło aż do pisania artykułów dla serwisów eksperckich. Spełniłem także moje małe marzenie, żeby wystąpić na festiwalu podróżniczym i podzielić się swoim doświadczeniem. I tak się stało pod koniec lutego w Gryfinie na Festiwalu Podróżniczym Włóczykij (nazwa nieprzypadkowa!), gdzie opowiadałem przed dużą publicznością o Białorusi. W kwietniu udało mi się pojechać do Cieszyna na Ogólnopolskie Spotkanie Blogerów Podróżniczych. Poznałem (albo chociaż zobaczyłem na żywo) tą śmietankę blogerską i nie żałuję, bo teraz dzięki nim w wielu kwestiach jestem po prostu mądrzejszy. W czerwcu trafił mi się wywiad do Radia Wnet, gdzie opowiadałem o pobycie na Łotwie, a w październiku udzieliłem kolejnego wywiadu dla studenckiego magazynu OUTRO, dla którego powiedziałem kilka słów o wymianie studenckiej w Albanii. Zaś całkiem niedawno, bo w listopadzie nawiązałem współpracę z serwisem Przegląd Bałtycki, który w sposób fachowy i wiarygodny zajmuje się obszarem Morza Bałtyckiego. Może "współpraca" to za duże słowo, bo dotychczas pojawił się jeden artykuł, ale pozostałe są w fazie twórczej i na pewno w kolejnym roku przeczytacie tam więcej o Estonii, Łotwie i nie tylko! 

Blog w liczbach

Czasami u niektórych blogerów (zwłaszcza u tych mniej znanych) panuje jakiś strach lub wstyd, przed pochwaleniem się swoimi statystykami. Rzucam wyzwanie temu myśleniu i podrzucam Wam kilka liczb.

Blog odwiedziło prawie 18 tysięcy czytelników.
Liczba odsłon na blogu wyniosła ponad 55 tysięcy (średnio na miesiąc jest to około 4,5 tysiąca - jestem w szoku!).
Powstały 33 nowe wpisy.
3 najpopularniejszymi wpisami są: 
- Góry Leluchowskie - 8 tysięcy wejść
- Łotewskie mokradła - 2,5 tysiąca wejść
- Makowica - 900 wejść.
(I po co ja się męczę o tej Estonii, jak nikt nie czyta:-P)
Wspólnymi siłami zostawiliśmy na blogu 239 komentarzy!

Nie pytajcie, czy te liczby to dużo, czy mało. Nie znam statystyk innych blogerów, poza kilkoma którzy mają po dziesiątki tysięcy czytelników miesięcznie i poza tymi, z którymi się znam prywatnie.

Najpiękniejszy w tych danych jest fakt, że komentarze, zarówno na Facebooku i blogu, często dodają te same osoby, które najwyraźniej śledzą mnie na bieżąco. Dziękuję Wam, bo to oznacza, że stworzyliśmy małą, włóczykijową wspólnotę, a o to mi chodzi w pisaniu bloga - by pisać dla tej wspólnoty. Trzymajmy się razem!

Takie tam w estońskiej tajdze.

Co dalej?

Jeszcze Was pomęczę Estonią przez kolejne 8 miesięcy, więc nie martwcie się. Postaram się zaskakiwać Was coraz bardziej. Dziękuję za ten wspólny 2016 rok, za wszystkie prywatne wiadomości, którymi mnie bardzo podbudowujecie i nadajecie sens temu, co robię. Przyjmijcie "włóczykijskie życzenia", aby w 2017 roku nie zabrakło Wam odwagi w spełnianiu swoich podróżniczych marzeń, uśmiechu i dużej ilości poczucia humoru na co dzień!


Komentarze

  1. Czyżbym należał do tej małej, włóczykijowej wspólnoty? :D
    Koniecznie musisz się ze mną podzielić tą pocieszyńską mądrością! :D
    Szczęścia w 2017 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuj się członkiem tej wspólnoty! Trochę tej pocieszyńskiej mądrości uleciało, ale chyba wszystko co miałem Ci powiedzieć, to już dawno napisałem :)

      Usuń
  2. Kto jeszcze nie czyta Twojego bloga, powinien żałować :)
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję rozwoju bloga i udanego 2016 roku! Oby kolejny był jeszcze lepszy, a co! Kto nam zabroni w to wierzyć? ;) Szczęśliwego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, jakby kolejny był jeszcze lepszy, to już się rozleniwię z tego szczęścia :) Dobrego 2017!

      Usuń
  4. Pięknie się to wszystko układa :) Kolejnych sukcesów i dużo, dużo powodów do radości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a Tobie kolejnych świetnych celów podróżniczych :) no i czekam na tą Kubę na blogu!

      Usuń
  5. No ładnie kolega, ładnie. Wygląda na to że w przyszłym też spędzisz więcej czasu po za krajem niż w kraju. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda, bo 8 miesięcy jakby nie patrzeć to więcej niż pół roku :P obym nie skapitulował do tego czasu:)

      Usuń
  6. Blog rozwija się bardzo dobrze, bardzo się cieszę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z blogowaniem. Trafiłem do Ciebie od Pana Szpaka. Gratuluję kolejnego roku na blogi i fantastycznych statystyk. Chętnie poczytam o Estonii bo to kraj prawie zupełnie nie znany u nas. W zasadzie tak jak Serbia która aktualnie się zajmuje. Mam pytanie i jednocześnie prośbę czy mogę Cię zalinkowac u siebie? Mam nadzieję wpadać tutaj częściej zwłaszcza że kraje byłego ZSRR są moim drugim po Balkanach głównym celem podróży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj u Wiercipięty :) Śmiało linkuj u siebie jak chcesz ;) Będę też do Ciebie zaglądać, gdyż Serbia i ogólnie Bałkany są dla mnie również łakomym kąskiem, ale póki co rozkoszuję państwami bałtyckimi. Pozdrawiam!

      Usuń
  8. To już linkuje i zabieram się za czytanie Twoich wrażeń z Belgradu a także całego bloga:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz