Stolica z ugrofińskim i bałtyckim duchem, czyli spacer po estońskim Tallinnie
Wiecie, że Tallinn
znaczy dokładnie „duńskie miasto”? Zostało właśnie założone przez Duńczyków w
XII wieku i od tamtego czasu wiele razy zmieniało gospodarzy. Rządzili tutaj Niemcy,
Szwedzi, a potem i Rosjanie. Dzisiaj miasto jest stolicą niepodległej Estonii,
jednak nadal można w nim odczuć ducha dawnych czasów. Biorę Was dzisiaj na
sentymentalny spacer po Tallinnie!
Celowo w tytule
wspomniałem o dwojakim duchu Tallinna, ponieważ choć struktura demograficzna
miasta jest dość ciekawa (Estończycy stanowią obecnie 53% ludności, a
mniejszość rosyjskojęzyczna 43%) to nadal możecie poczuć tutaj wpływy
Skandynawii, Finlandii i ogólnie rzecz biorąc „Wschodu”.
Tallinn jest przede wszystkim
duży. 440 tysięcy mieszkańców na 1,3 mln w całej Estonii to sporo. Tutaj
kumuluje się przemysł, tutaj jest zagłębie informatyczne kraju, tutaj
znajdziecie wszystko, co może oferować europejska stolica. Jednym będzie tutaj
przyciągać fakt, że z co drugim mieszkańcem możecie porozmawiać po rosyjsku.
Drudzy przyjadą, aby „zaliczyć” kolejną ze stolic nadbałtyckich. A kolejni
dlatego, że tutaj jest taniej niż w Skandynawii, a można poczuć tego ducha
Północy.
Stare Miasto // Vanalinn
Tallińska starówka została
wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Wystarczy przekroczyć
próg średniowiecznych murów miejskich by się o tym przekonać. Ciasne, brukowane
uliczki. Wysokie kamienice przypominające o historii miasta. Serce Starego
Miasta bije na Placu Ratuszowym (Raekoja plats), gdzie odbywają się jarmarki,
koncerty i festiwale. Każdy odwiedzający Tallinn nie może sobie odmówić spaceru
na Wzgórze Toompea górujące nad miastem. Cerkiew prawosławna Aleksandra
Newskiego i katedra protestancka Toomkirik zrobią na każdym wrażenie swoją
monumentalnością i pięknym wnętrzem. Nie możecie przegapić na pewno kilku
balkonów widokowych serwujących najpiękniejsze pejzaże na estońską stolicę.
Polecam spacer na balkony Kohtuotsa i Patkuli. Nieco mniej znany jest również
widok spod wieży Pikk Herman.
Cerkiew św. Aleksandra Newskiego |
Plac Wolności - Vabaduse väljak, wart obejrzenia także ze względu na mały pomnik Solidarności! |
Plażowanie w Tallinnie
Duńczycy sprytnie
pomyśleli, aby ulokować miasto bezpośrednio nad morzem, dzięki czemu można udać
się na plażę i skorzystać z kąpieli w Morzu Bałtyckim. Podejrzewam, że moje
przypuszczenia nie mają sensu, jednak w Tallinnie jest kilka plaż, po których
spacer jest obcowaniem z wielką wodą, sosnowym lasem i ultra drobnym, miłym w
dotyku piaskiem. Jeśli chcecie uciec od turystycznego zgiełku i chcecie słyszeć
dookoła tylko język estoński (lub rosyjski) to wybierzcie się na plażę
Merimetsa w dzielnicy Põhja-Tallinn lub na dużo większą plażę Pirita w
dzielnicy o tej samej nazwie. Woda w Morzu Bałtyckim zazwyczaj nie przekracza
kilkunastu stopni w sezonie letnim oraz zasolenie morza nie jest tak duże jak
na południu Europy, to jednak uczucie świeżej bryzy i zapach sosnowego lasu
ubogaci Wam czas spędzony na plaży. Będąc na plaży Pirita, koniecznie zobaczcie
niedalekie ruiny średniowiecznego klasztoru św. Brigitty. Robią wrażenie!
Dla tych, co nie lubią
się kąpać w morzu i spacerować po piasku – chodźcie na Linnahall, czyli dawne
hale olimpijskie, w okolicy których odbywały zawody jachtowe podczas olimpiady
w Moskwie w 1980 roku. Obecnie miejsce przypomina bardziej opuszczone miejsce,
zarosłe krzewami, jednak widok na wielką wodę jest przepiękny!
Przedmieścia Tallinna
Jeśli jesteście fanami
architektury późno-sowieckiej i wielkich blokowisk to koniecznie udajcie się do
Lasnamäe – największego blokowiska w Estonii i prawdopodobnie drugiego
największego w Unii Europejskiej. Więcej o nim napisałem TUTAJ.
Ponadto zapuśćcie się w tallińskie Śródmieście. W okolicach Teatru i Opery
Estonia lub ulicy Tartu znajdziecie wiele ciekawych przykładów architektury
socrealizmu oraz nowoczesnych, szklanych gmachów biurowców.
Każdy lubiący
postindustrialne klimaty niech spróbuje spaceru po Telliskivi, gdzie w dawnych
zabudowaniach fabrycznych powstało kilkadziesiąt kawiarni, restauracji i miejsc
kultury, które wieczorami odżywają.
Widok z portu jachtowego w Pirita |
Talliński "Manhattan" |
Praktycznie informacje
Tallinn nie jest bardzo
drogim miastem. W sklepach i marketach ceny produktów są zbliżone do tych w
Warszawie. Należy uważniej rozglądać się za restauracjami, ponieważ niektóre
ceny mogą zbić z nóg. Polecam Kompressor na Starym Mieście przy ulicy Rataskaevu.
Serwują świetne naleśniki w przystępnych cenach (od 5 euro). Dla spragnionych
średniowiecznych klimatów „3 Dragoni” w podziemiach ratusza także mogą
zadowolić – zupa od 2 euro, piwo od 3 euro, a wszystko w totalnych ciemnościach
przy świetle świeczek. Magia! Piwo w dobrej cenie znajdziecie w barze Patcave
na ulicy Lai, polecam. A jeśli już nie macie za dużo czasu to zamiast korzystać
z McDonalda możecie wejść do Hesburgera, którego burgery smakują o wiele
lepiej, sa bardziej sycące, a mięso jest dobrej jakości. Cenowo również
wyjdziecie z korzyścią dla Waszego portfela.
Po Tallinnie kursuje
komunikacja miejska: autobusy, tramwaje i trolejbusy. Bilet u kierowcy kosztuję
2 euro (tak!). Kontroli biletowych natomiast nie ma wielu, a bywa, że w ogóle
nie ma. Decyzja należy do Was. Zazwyczaj autobusy są bardzo punktualne, a
czasem przyjeżdżają przed czasem, więc pilnujcie czasu.
Jak dojechać do Tallinna?
Możecie spróbować
jechać na własną rękę autobusami z Warszawy do Tallinna (z przesiadką w Wilnie
lub Rydze). Ponadto także codziennie latają samoloty LOT-u z warszawskiego
Okęcia.
Bardzo ciekawą ofertę
ma dla Was także biuro podróży Rainbow,
które zabierze Was nie tylko do Tallinna, ale również do Tartu czy na wyspę
Saaremaa. Ponadto z Tallinna Rainbow może Was
zabrać do Sankt Petersburga i nie tylko! Pozwólcie sobie odpocząć od
samodzielnego planowania podróży i zabierzcie się razem z Nimi!
__________________________________________________________
Tallinn
jest uroczą stolicą, którą lubię i odwiedzę na pewno nie raz jeszcze. Choć po
roku mieszkania w niewielkim Viljandi, pokochałem życie na prowincji to do
estońskiej stolicy będę miał wiele sentymentu. Dobre wspomnienia stąd zabiorę
na pewno!
Wpis powstał przy
współpracy z Rainbow. Dziękuję im pięknie za wspólny
czas spędzony nad tym artykułem.
Właśnie realizujemy projekt "46 stolic Europy" a Tallina jeszcze nie mamy za sobą, więc post przyda się idealnie. Chyba odpuszczę kupowanie biletów w autobusach :-) cena mega, a może się uda.
OdpowiedzUsuńO no to wpis pasuje jak ulał o kolejne stolicy do Twojej "kolekcji" :)
UsuńW sierpniu gdybałam, a w styczniu już mam bilety w dłoni :-) Podoba mi się ten Tallin i jakoś na niewielu blogach się pojawił, a więc mamy niszę do zapełnienia. My z córką płyniemy jeszcze z Tallin na cały dzień do Helsinek. Zobaczymy jak nam to wyjdzie. I koniecznie muszę odwiedzić tą knajpę, gdzie je się przy świecach. Genialne!
UsuńHelsinki na jeden dzień zupełnie wystarczy. Polecam, dla oszczędności, kupować jedzenie w sklepach, ponieważ ceny w lokalach są silnie "skandynawskie". Poza centrum klasycystycznym Helsinki nie porywają w przeciwieństwie do reszty kraju:-)
UsuńGdy będziesz bliżej tego wyjazdu do Tallinna to daj znać, gdy będziesz potrzebować jakiś konkretnych informacji:-))
Tallinn jest super! chociaż ja raczej nie czułem tam wschodniego klimatu (nie byłem w Lasnamae :( ), to jednak go polubiłem (i w ogóle cała Estonia jest fajna - nawet po uwzględnieniu faktu, że biwakowanie w niej jest... ciężkim zadaniem, bo nie ma za bardzo gdzie się rozłożyć na dziko ;) ). Głównie ze względu na sporą ilość terenów zielonych!
OdpowiedzUsuńW Estonii właśnie jest dość łatwo z biwakowaniem, bo na dziko możesz spać wszędzie na terenach państwowych! :) Tylko trzeba bardzo dobrze operować mapą, różnymi aplikacjami i zrobić dobre rozpoznanie terenu przed.
UsuńJakies siedem lat temu miałam już nawet bilet do Tallinna i przez zamieszanie w planach nie dotarłam. Nawet nie zaprzatam sobie tym głowy specjalnie, do czasu kiedy trafiam na takie wpisy, jak ten i zaczynam żałować, że wtedy mi nie wyszło ;)
OdpowiedzUsuń7 lat temu na pewno Tallinn nie był tak wypucowany jak teraz :) więc może warto przy okazji najbliższego wolnego weekendu skoczyć tam na chwilę? :)
UsuńOoo, właśnie na tym blokowisku w hostelu stacjonowaliśmy z przyjaciółmi. W sumie dla przybyszy z Europy Wschodniej takie widoki to nie jest jakiś wielki szok :-)
OdpowiedzUsuńFajną opcją jest też w Tallinie wybrać się promem do Helsinek choćby na jeden dzień. Wiadomo, że nie jest to jakieś wielkie zwiedzanie Helsinek, ale miła wycieczka.
PS. Jestem ogromnie ciekawa, jak będzie wyglądał ten blog, gdy już wrócisz z Estonii. W sumie będzie mi trochę brakować estońskich opowieści.
Sam jestem ciekaw, co to ze mną się stanie po powrocie. Pewno ucichnie na blogu trochę o Estonii, ale postaram się nadal zamieszczać coś ciekawego stąd :)
UsuńRzeczywiście miasto wygląda to na ciekawą mieszankę kultur. A ruiny klasztoru to aż Szkocję mi prawie przypomniały Ale żeby bilet autobusowy kosztował prawie tyle co piwo na rynku? ;D
OdpowiedzUsuńBilet taki drogi, ponieważ, dla mieszkańców Tallinna transport publiczny jest darmowy. Więc muszą sobie czymś odpłacić:)
UsuńŚwietny blog. Bardzo lubię podróżnicze blogi.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńTallin zrobił na mnie dobre wrażanie. Żałuję, że tylko 1 dzień tam byłem. Po przewodniku widzę, że mam jeszcze trochę do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! W Tallinnie można spędzić nawet kilka dni i się nie znudzić :)
Usuń