Na jesień tylko we wschodnie Beskidy


To miał być wpis ze Lwowa, ale w podróży jak w życiu, nie wiesz, co Cię spotka jutro. Planowany weekend za wschodnią granicą musiał zostać zaplanowany w miejscu, gdzie nie będzie groźby stania długich godzin w kolejce na granicy. Wybór padł na wschodnie rubieże Słowacji zamieszkanie przez Rusinów oraz Bieszczady. Wsiadajcie z nami w samochód, a potem zakładajcie treki i chodźcie na wycieczkę przez te krainy!

Stary kościół w Kelczy w drodze do Humennego

Humenne. Parking przy Tesco zapełniony, znaleźliśmy w ostatniej chwili miejsce na samochód. Próbowaliśmy zorientować się na przydworcowej mapie miasta, gdzie jest jakieś zabytkowe centrum. Próżno go tam szukać. Większość miasta została zbudowana na planie szachownicy i dominują zabudowania z czasów 2 poł. XX wieku. Blokowiska, monotematyczne, niemal identyczne domy rodzinne, pasaże handlowe, klimat lat minionych. Udaliśmy się na spacer po tym "muzeum komunizmu". Wart odwiedzin jest cmentarz położony na wzgórzu, gdzie znajdują się kwatery żołnierzy poległych w wojnach światowych. Ponadto rozlega się stamtąd spory widok na miasto, dolinę i okoliczne karpackie wzgórza.

Sztuka ulicy sprzed lat.
Czerwona gwiazda, wbrew pozorom, dzielnie się trzyma. Groby żołnierzy sowieckich.
Centrum Humennego.
Czy tam taki raj, to nie wiem ;)

Droga Humenne - Medzilaborce - Komańcza. I na tym w sumie powinienem skończyć opis tej drogi. Trasa wiedzie wzdłuż linii kolejowej, po której do dzisiaj "pędzą" pociągi spalinowe. Na kolejnych kilometrach mija się niewielkie wsie. Jesienią uwagę na pewno zwrócą Romowie sprzedający grzyby przy drodze. A cały rok rzuci się w oko fakt, że niemal każda wieś ma dwujęzyczną nazwę: po słowacku i po rusińsku. Te okolice zamieszkują właśnie Rusini, którzy tutaj stanowią większość. Dzisiaj uważają się za osobny naród lub ludność etniczną, nie mającą pokrewieństwa z narodem ukraińskim. Władają językiem podobnym trochę do polskiego, trochę do słowackiego i ukraińskiego. Język rusiński (inaczej karpatorusiński, lub na terenie Polski - łemkowski) jest czwartym językiem z grupy wschodniosłowiańskiej. Jest w jednym worku razem z rosyjskim, białoruskim i ukraińskim. Przysłuchując się Rusinom biesiadującym przy wódce w dworcowej spelunie w Medzilaborcach, wprawni słuchacze wychwycą subtelne różnice. W tym języku można się rozkochać.

Krasny Brod z ruinami cerkwi prawosławnej.
Cmentarz nad wsią Palota. Początek (lub koniec) Słowacji
Radoszyce. Beskidzki Bradiaga: "A, kurde, skręcamy, nie byłem tu, a za...cie ładnie" ;-)

Medzilaborce. Można je streścić w kilku słowach: Romowie, Rusini, Andy Warhol. Ci pierwsi są najwidoczniejszą grupą społeczną na ulicach i pod sklepami. Ci drudzy są mieszkańcami tych okolic od wieków. A ten ostatni to syn rusińskich emigrantów ze wsi niedaleko Medzilaborców, który urodził się w USA i zasłynął jaki największy artysta pop-artu. Dzisiaj centrum miasta "zdobi" nowoczesna, kolorowa bryła muzeum jego imienia. 

Cerkiew prawosławna w Medzilaborcach
W menu: wódka, piwo, borowiczka, czasem jest dostawa kawy i herbaty.

Bieszczady. Ileż już o nich wszyscy wiedzą. Wielu znajomych górołazów, włóczykijów i górskich wędrowców odwiedzało je kilkakrotnie, a mnie przyszło czekać dwadzieścia  kilka lat, by ten pierwszy raz wyjść na jedną z połonin (Caryńską, dokładnie). W tych górach poza doniosłością widoków, poczułem też ścisk ludzi. Ale jak w każdym znanym miejscu - wystarczy zejść z najbardziej znanych szlaków na parę metrów, by doznać "posłuchać" ciszy lasu. Co więcej o Bieszczadach? Nigdzie lepiej nie smakuje nalewka z tarniny jak w górskiej agroturystyce w Procisnem. Pozostałe wrażenia niech opowiedzą fotografie.


Jesień najlepsza tylko w górach, gdy się złocą, brązowią i mienią ferią ciepłych barw. Teraz wszystkie liście już opadły. Przyszło tylko czekać zimy, jak śniegiem otuli świerki na szczytach.

Jaśliska. (tudzież Zgłobiska). Bar w którym tańczyła Lubica w filmie "Wino Truskawkowe". Jest!

Kierowcą, pomysłodawcą i przewodnikiem na trasie był Tomek z bloga Beskidzki Bradiaga. Sprawdźcie, co On opowiada o tej wyprawie!

Komentarze

  1. Bosko! Fajnie odwiedzić Twoimi oczami znajome okolice i jeszcze dowiedzieć się że stamtąd pochodzi Andy! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, jeszcze nie miałem okazji byc w tamtych rejonach, ale na pewno się to zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Magiczne Bieszczady wciąż jeszcze przed nami. Ekstra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to? A myślałem, że tylko ja do nich tak późno się zapuściłem :D

      Usuń

Prześlij komentarz