36 zachodów i jeden wschód - wiosna w barwach słońca

...

Udokumentować jak najwięcej zachodów słońca podczas astronomicznej wiosny 2021. Pomysł na ten projekt wleciał mi do głowy spontanicznie pod koniec marca, kiedy już wiosna trwała dobre kilka dni. Kolejna fala wiadomo-czego nie pozwalała cieszyć się wracającą do życia przyrodą, ewentualne podróże, planowane pilotaże wycieczek, wszystko kolejny raz przesunęło się w czasie, a ja już myślałem, że całkowicie poległem na każdej swojej wędrówkowo-zawodowej płaszczyźnie, która miała być tą z marzeń wyjętą. I wtedy pojawiła się ta myśl - sfotografuj najwięcej zachodów słońca przez kolejne trzy miesiące, zastosuj filozofię "mikropodróży" i zobacz znowu małe rzeczy. Faktycznie, zobaczyłem.

Co daje taka permanentna obserwacja zachodów słońca? Znakomitą wiedzę na temat dokładnych godzin, kiedy słońce chowa się za horyzontem. Ponadto odkrywa się, że w górach słońce ucieka z pola widzenia dużo wcześniej, a w mieście na osiedlu czy ulicy, również nie jest to zachód słońca nad horyzontem, a nad sąsiednim budynkiem. Jednym słowem, to nie jest takie łatwe i oczywiste łapać codziennie zachód słońca - musiałbym wyłączyć się z życia i codziennie jeździć w niezabudowany teren, szukać otwartych polan i łapać zjawisko takim, jakie znamy z "wielkich podróżniczych żurnali". 

W trakcie kolejnych podejść do łapania zachodów, musiałem nieco "rozmiękczyć" zasady swojego projektu. Zatem na fotografiach zobaczycie różne aspekty ostatnich minut każdego dnia. Starałem się dokumentować krajobrazy albo w czasie faktycznego zachodu słońca, albo w ciągu maksymalnie 60 minut go poprzedzających (w trakcie tzw. złotej godziny). W pojedyncze dni fotografowałem także już po zachodzie, ale kiedy jeszcze czerwona łuna rozświetlała horyzont. 

Nie wszystkie zachody są piękne. Tak naprawdę większość jest wg mnie niezbyt urodziwa, ale właśnie w tym tkwi naturalność tego projektu. Pokazuję budynki, osiedla, dachy, pokazuję chmury, całkowitą szarówę, jak i też gołe niebo, które również jest na swój sposób nudne (tylko na fotografii, bo nie na żywo). 

A co z tym wschodem? O nim poczytacie na samym końcu relacji. 

Kraków, Mydlniki, 30 marca
Kraków, niedaleko Rząski, 31 marca
Nowy Sącz, stacja PKP, 5 kwietnia
Kraków, węzeł Modlnica, 6 kwietnia
Grodzisko, powiat strzyżowski, 9 kwietnia
Lesko, Góry Sanocko-Turczańskie, 10 kwietnia
Modlniczka k. Krakowa, 12 kwietnia
budowa obwodnicy północnej Krakowa, 19 kwietnia
Kraków, Kopiec Piłsudskiego, 20 kwietnia
Kraków, Nowa Huta, 21 kwietnia
Kraków, stare Bronowice, 22 kwietnia
Kraków, Stare Miasto, 23 kwietnia
Kraków, os. Podwawelskie, 25 kwietnia
Kraków, Bronowice, 26 kwietnia
Kraków, Skałki Twardowskiego, 27 kwietnia
Kraków, Bronowice, 30 kwietnia
Nowy Sącz, blokowisko, 3 maja
Kraków, Młynówka Królewska, 6 maja
Kraków, Rudawa, 7 maja
Kraków, Kopiec Piłsudskiego, 8 maja
Krzeszowice, powiat krakowski, 10 maja
Głodówka, Tatry, 12 maja
Suwałki, uroczysko Szykana, 15 maja
Warszawa, dworzec W-wa Wschodnia, 16 maja
Kraków, okolice Rząski, 20 maja
Kraków, Bronowice, 25 maja
Kraków, Nowa Huta, 31 maja
Nowy Sącz, blokowisko, 2 czerwca
Gorlice, Ruska Bursa, 4 czerwca
Kraków, stare Bronowice, 6 czerwca
Kraków, pasmo Sikornika, 9 maja
Krzeszowice, powiat krakowski, 10 czerwca
Kraków, wały nad Wisłą, 17 czerwca
Gorlice, ulica Sienkiewicza, 18 czerwca
Gorlice, Beskid Niski w tle, 19 czerwca
Kraków, Bronowice, 22 czerwca

Jak widać, pogoda różne figle płatała. Na kwiecień i maj każdy narzekał, że zimne, mokre (ale przyroda za to mogła wziąć oddech). Ja w tym wszystkim jeszcze bardziej wypatrywałem każdej poprawy warunków atmosferycznych. Chciałem spróbować w końcu czegoś nowego. Kiedy prognozy wskazywały na całkowicie bezchmurny poranek 26 maja, to stwierdziłem, że zrobię to ! Budzik nastawiony na 3:00, wschód miał być o 4:41. Trzeba było jeszcze dojechać na rowerze na Kopiec Krakusa. 

To była najlepsza synchronizacja na niebie. Na zachodzie księżyc w pełni chował się za horyzont, kiedy dokładnie w tym samym momencie słońce wstawało nad kominami elektrociepłowni na Łęgu. Rześkie, obmyte deszczem poprzedniego dnia powietrze było przejrzyste do granic możliwości. Jedyne ograniczenia miał tylko aparat w telefonie.

...
...
...
...
...
...
...

Po trzech miesiącach człowiek już się przyzwyczaja i staje się to jego codziennym nawykiem, by przy każdej wieczornej okazji fotografować słońce, albo planować mikropodróże tak, aby schodziły się z godziną zachodu. 

Przed nami całe lato - upalne, z długimi wieczorami, czasami niestety dość "monsunowe", ale przede wszystkim pełne ciepłych barw na zachodzie, których teraz będę dopatrywał się częściej niż to było dawniej. 

Komentarze

  1. Śliczne zdjęcia, interesujący projekt, doskonały opis. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie za mało ujęć z Sądecczyzny! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Zdecydowanie zbyt statyczna była tegoroczna wiosna. Oby lato było odwróceniem proporcji (-:

      Usuń
  3. Fajny projekt, miło się ogląda

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, nawet z tego (moim zdaniem) nieklimatycznego Krakowa da się coś wycisnąć ;D mieszkam po drugiej stronie miasta, też bym miala co fotografować, ale to by trzeba było wstać na wschód... No nic, wyszorować cholewki buta i jazda w któryś dzień na tripa po Zakrzówku, tam jest ładnie chyba przez cały dzień :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz