Carnikava. Odrobina smaku łotewskiego kurortu

.

Nazwę miejscowości wymawia się tak, jak jest napisane. Car-ni-ka-va. Przez "c" i z członem "kawa", który w ogóle nie ma nic wspólnego z czarnym napojem, który Łotysze również z namaszczeniem lubią pić. Wybierając się na krótki wypad do Rygi, od razu planowałem, gdzie chciałbym pojechać poza miasto. Najlepiej w nowe miejsce. Pogoda tamtego dnia była wyborna, dzień jeszcze długi, wręcz chciało się gdzieś wybyć chociaż na chwilę poza betonowe, zabudowane centrum Rygi. 

Był jeszcze jeden powód wycieczki. Chęć ponownego przeżycia jazdy pociągiem na Łotwie. Pomimo upływu lat nadal kursują w tym kraju stare, postradzieckie składy bez toalet, ale za to z plastikowymi lub obitymi skajem siedzeniami. Brzmi jak podróż do przeszłości, czyż nie?

Wycieczkę zaczynamy z dworca głównego w Rydze

Wybór padł na Carnikava (Carnikavę? Nazwa tak rzadko używana w języku polskim, że nie wiadomo, czy odmieniać). 25 kilometrów na północny wschód od stolicy Łotwy. Pociągiem jazda zajęła niecałe 40 minut. Cena biletu - 1,5 euro. Ta eskapada nie uszczupli nam portfeli.

Po co jechać do Carnikavy?

Przede wszystkim po to, żeby odpocząć nad Morzem Bałtyckim. To urocze miasteczko znajduje się w całkiem przyjemnej odległości od wybrzeża zatoki Ryskiej, a od wschodniej strony przytula się dodatkowo do jednej z największych rzek w państwach bałtyckich - Gauji, która słynie z wijących się kilometrami meandrów, skalnych klifów na brzegach oraz która jest znakomitym celem na kajaki. Gauja kilka kilometrów za zabudowaniami Carnikavy kończy swój bieg, wpływając do morza. 

Tutejsze ujście Gauji określa się mianem estuarium, gdzie rzeka zachowuje jedno zwarte koryto i wartkim nurtem wpływa wprost do morza. Spędzając tutaj cały dzień z pewnością zdołacie dotrzeć piechotą do samego ujścia, aby przyjrzeć się ten ciekawostce przyrodniczej. Niestety, razem z D. mieliśmy do dyspozycji tylko popołudnie, zatem od razu po wysiadce z pociągu ruszyliśmy w jednym kierunku - do promenady prowadzącej na plażę.

Spacer przez środek lasu sprawi, że poczujemy się, jak na innej planecie. Niemal od linijki rosnące drzewa opatulają promenadę z każdej strony. Ta wędrówka, po to, aby się popluskać w Bałtyku, chociaż zabierze nam pół godziny z naszego życia, to nie będzie czasem zmarnowanym - wręcz przeciwnie!

>> O Parku Narodowym Gauja opowiedziałem więcej w innym wpisie <<

I tak prosto trzeba iść przez pół godziny

Dwukilometrowy chodnik prowadzący przez środek nadmorskiego, sosnowego boru jest jedną z... najkrótszych dróg prowadzących z centrum miasteczka na plażę. Najkrótszych? Owszem! Carnikava nie leży bezpośrednio nad morzem - miejscowość jest "odgrodzona" od plaży wielkim pasem lasu sosnowego, który ponadto jest pod ochroną. Możemy mieć pewność, że tutaj nie wyrośnie nam nad samym brzegiem przykładowo wielki hotelowy moloch. Uff.

.
.
.
.
.
.
.
.

Aż w końcu napatrzycie się na te bory, na te plaże, na to morze, zamoczycie nogi (albo po całości) i co robić dalej? Na pewno coś zjeść, ale nie byle co, a carnikavskiego minoga! Miejscowość słynie z minogów rzecznych, których wyławia się tutaj z Gauji. Minogi są bezżuchwowcami, które pasożytują na większych rybach, przyczepiając się do nich. Na Łotwie są uznawane za przysmak, a w Carnikavie co roku w sierpniu odbywa się Festiwal Minoga. Podejrzewam, że dzisiaj minogów skosztujemy najprędzej przy okazji ich święta, ponieważ w miasteczku oferta lokalów gastronomicznych (przynajmniej na stan z 31 lipca br.) jest dość uboga - prędzej zjemy hamburgera lub zamówimy soljankę w klasycznej, podłej kafejnicy, niż zjemy tutejszy, słynny przysmak.

Miejscowość "słynie" jeszcze z jednej rzeczy. Mianowicie z kościoła, którego już niestety nie ma. W połowie grudnia 2017 roku spłonęła miejscowa świątynia, która była jedyną drewnianą sakralną konstrukcją na wybrzeżu regionu Vidzeme. Kościół powstał w 1728 roku i po niespełna 300 latach zamienił się w zgliszcza. Więcej o tym smutnym wydarzeniu dowiecie się z TUTAJ

Wróćmy jednak do dzisiejszej Carnikavy i tego, co zdecydowanie trzeba i można jeszcze w niej zobaczyć.

W Carnikavie koniecznie warto również wybrać się nad rzekę! Wzdłuż Gauji rozciąga się olbrzymie nabrzeże, wzdłuż którego można pospacerować przez długie godziny. Zielone polany, lasy po drugiej stronie brzegu, szerokie koryto rzeki i stukające pociągi przejeżdżające przez pobliski, kolejowy most. Powolne podróżowanie. Tak. Tutaj to uskutecznimy.

Fragment starorzecza Gauji wije się dookoła Carnikavy
.
Koleje "luksusu" - punktualności i dużej częstotliwości kursowania jednak odmówić im nie można!
.
Przeżywaj każdy moment...
.

W trakcie pisania tych słów i przypominania sobie tamtych wrażeń, pojawia mi się ten stan, który przeżywałem kilkukrotnie. Było tak w Kownie w pandemicznym 2020 roku, było tak w Viljandi i było tak nad Gaują - ta trudna do opisania słowami "radość z bycia". Bo nie mowa tu o tryskającej euforii u człowieka, ale o wewnętrznym ukojeniu, że znowu udało się - dojechałem, pomimo stresów związanych z wyjazdem nie poddałem się, dałem się zaskoczyć nieznanym mi wcześniej miejscom i ucieszyłem się z drobnych rzeczy.

D. musiał wówczas znosić kaprysy "niedoszłego modela" ;-)

Były ostatnie minuty do pociągu. Odjazd bodajże 19:48. Kolejne niecałe 40 minut drogi powrotnej do Rygi. Pociąg już czekał na peronie. Wskoczyłem w ostatniej chwili, mentalnie "machając" do Carnikavy. Banalna, krótka wycieczka. Pewno dla niektórych może niewarta opisania, ale kto wie, kiedy drugi raz tam się pojawię. O ile w ogóle.

Klimatyczny dworzec z lat międzywojennych, jakich pełno w tej części Łotwy

Jeśli zawitacie kiedyś do Rygi, to polecam Wam - wejdźcie na dworzec, zobaczcie, gdzie jadą najbliższe pociągi. Jurmala, Vecaki, Carnikava czy Kemeri. Wszystko jest warte odwiedzenia. Jeśli tylko umiemy w pozornie nudnych miejscach dostrzec coś interesującego.

Komentarze

  1. Bardzo przydatny wpis. Na pewno przyda się na kolejne wyprawy :) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz