Do trzech razy... Finlandia!

Las Pyynikki w Tampere

To była końcówka listopada. Zbliżał się "czarny piątek", który ostatnio zyskuje na popularności w Polsce dzięki niezwykle korzystnym zniżkom w wielu sklepach i nie tylko. Spojrzałem wtedy z ciekawości na ofertę cenową pewnego taniego przewoźnika lotniczego. Znowu korciło mnie coś na północ od Polski. Znowu była to Finlandia. I dobrze znane już mi połączenie Gdańsk-Turku. Tym razem za 38zł w jedną stronę. Decyzja podjęła się natychmiastowo. Początek lutego miał należeć do najbardziej zalesionego kraju Europy i należał!

Nad rzeką Aura w Turku

Retrospekcja
Finlandia już się kiedyś pojawiła na moich drogach. Trochę przypadkiem, trochę chęcią poznania innego północnego kraju trafiłem właśnie na nią. Pierwszy raz był zimą, na trzy dni w styczniu 2016 roku, kiedy to odwiedziłem Turku, Kuopio i Helsinki. I pierwszy raz poczułem na swoim nosie (i brodzie) temperaturę sięgającą -30 stopni. (Więcej poczytajcie TUTAJ.) Drugi raz miałem przyjemność odwiedzić ten kraj znowu zimą, tylko rok później w 2017 roku. Zestaw miast był troszkę inny - Helsinki, Oulu i Rovaniemi. Ale to wtedy zobaczyłem pierwszy raz zorzę polarną i spotkałem św. Mikołaja. (Relacja z tego wyjazdu TUTAJ.) Zima 2018 należała jednak do Estonii, gdzie kolejny raz przyciągnąłem syberyjskie mrozy, ale tym razem do Viljandi. Tradycja białych wyjazdów na północ została już chyba zaszczepiona w mojej krwi i kolejnej zimy czułem, że ciągnie mnie do jakichś zimnych krajów. Korzystna oferta WizzAira wybrała za mnie sama. Dane było mi zobaczyć kolejny raz Turku i poznać z bliska Tampere. 

Tampere ze swoją architekturą
Kauppatori z Ratuszem na czele
Najstarszy, drewniany kościół w Tampere

Jaki był ten trzeci raz w Finlandii?

Zasypany. I właśnie od pogody powinien zacząć się ten tekst. Tym razem nie udało się przyciągnąć mroźnej pogody do Finlandii. I chociaż tydzień przed wyjazdem w Tampere dochodziło do -30 nocami, to dokładnie na te 3 krótkie dni przyszła odwilż. Temperatura podniosła się do okolic zera w Turku i niewielkiego minusa w Tampere. I zaczął padać śnieg. Nie, to nie był zwykły opad śniegu. To było niczym wysypywanie puchu z wielkiej ciężarówki, które trwało kilkadziesiąt godzin. Chociaż Finowie nie mają co narzekać na brak śniegu, to tutaj mogli psioczeć na jego nadmiar. Każdy róg ulicy i chodnika był zajęty kilkumetrowymi zwałami śniegu. Pokrywę śnieżną można było liczyć w dziesiątkach centymetrów, a poza miastami nawet w metrach!

Najstarsza, drewniana część Turku z XVIII wieku

Cichy. To był taki piękny odpoczynek dla zmęczonych uszu tym nieustannym gadaniem ludzi dookoła. Przestrzeń publiczna w fińskich miastach jest dużo bardziej cicha i spokojniejsza niż w Polsce. Ludzie często spacerują razem ze sobą, ale nie rozmawiają, a jeśli już to półgłosem. W autobusach każdy zajęty sobą albo słodko śpi, albo słucha muzyki, albo wygląda krajobrazów za oknem. Ale nie dajmy się zwieść. Nigdy nie wiemy, czy sąsiedzi z pokoju (raczej kajuty, bo spałem na statku zacumowanym w porcie w Turku) obok nie będą harcować i imprezować, jak to miało miejsce podczas tego wyjazdu. Zatem "nie taki Fin spokojny, jak go malują".

Las Pyynikki w Tampere

Dziwnie powtarzalny. Mam chyba w sobie coś z tego "stasiukowego sentymentalizmu", że lubię wracać w te same miejsca i powtarzać te same rytuały, aby odnieść wrażenie, że są miejsca, które się nie zmieniają pod wpływem czasu i postępu cywilizacji. Turku nadal urzeka podczas spacerów nad Aurajoki. Fińska owsianka z dżemem na śniadanie dalej zapycha ludzki żołądek już po zjedzeniu niewielkiej porcji. Natomiast tajga i jeziora w zimowej odsłonie nadal zachwycają tak samo, gdy widziałem je po raz pierwszy. Jak dobrze, że to wszystko niezmiennie tam tak trwa.

Statek z prawej to Laivahostel Borea, czyli hostel na pokładzie statku!

Finlandia po kosztach? Bardzo możliwe!

Poradników o tanim podróżowaniu jest od groma, a złotych rad o tym, jak przeżyć w Skandynawii i nie zbankrutować jest tyle ile blogerów podróżniczych tam podróżujących. Zacznijmy od tym, że Finlandia nie należy do państw skandynawskich, a do krajów nordyckich, które są znane z tego, że są dla Polaków bardzo drogie. Łącznie na niespełna 4-dniowy wyjazd z Małopolski na północ kontynentu wydałem około 650 złotych. I ta kwota obejmuje wszystkie koszty. Na czym więc zaoszczędziłem?

- Na transporcie. WizzAir na trasie Gdańsk-Turku w obie strony kosztował łącznie 77zł. Do Gdańska w jedną stronę udało się poudawać burżuazję i polecieć Ryanairem za niecałe 100zł, a w drugą stronę polskimi pociągami na promocji. Ponadto fiński przewoźnik autobusowy Onnibus na trasie Turku-Tampere również oferował zniżki z biletami nawet za 1 euro!
- Na noclegach. Laivahostel Borea w Turku (hostel na statku) oferował także miłe promocje -50% z okazji "czarnego piątku". Wystarczyło sprawdzić ich na Facebooku, przetłumaczyć z fińskiego na polski i podać kod zniżkowy przy rezerwacji. W ten sposób 40 euro pozostało w mojej kieszeni na inne przyjemności.
- Na jedzeniu. Śniadanie w formie szwedzkiego stołu? Warto najeść się z rana i mieć energię na pół dnia, a nie marudzić, że z rana to ja tylko kawkę i croissanta szarpnę, bo nie jestem głodny. W większych miastach także istnieje sieć restauracji fast-food, gdzie za 10 euro możemy jeść do woli, co jest w ofercie dnia (tzw. buffet menu) - pizza, mięso, sałatki, warzywa, frytki, ziemniaki, a z napojów kawa, herbata i wszystko, co jest kolorowe i gazowane. W Turku, Tampere i Helsinkach taka sieć nazywa się RAX.
- Na zakupach. Kupujmy sobie prowiant na drogę czy pamiątki do Polski (mowa o słodyczach i alkoholu) w lokalnych supermarketach. Ceny nie są tak zabójcze, jak nam się wydaje. Niektóre produkty niewiele droższe niż w Polsce, inne kosztują może 2 razy więcej.
- Na zdrowiu nie oszczędzałem. Po co wsiadać w miejski autobus, kiedy możemy piechotą zobaczyć równie sporo i odkryć to, co być może przegapimy mijając autobusem? Bierzmy przykład z Finów i spacerujmy jak najwięcej!

Trochę słońca w Turku, idealnie na pożegnanie

Czy będzie czwarty raz?

WizzAir chyba odpowiada za mnie w tej kwestii, ponieważ od maja 2019 otwiera połączenia bezpośrednia z Krakowa do Turku. A w myślach nadal mam małą listę miast i miasteczek, które czekają na odkrycie, ale jak to w zapracowanym życiu czasem bywa - brakuje czasu. Ale jeszcze mi się przyśni na pewno spacer po drewnianym Poorvoo czy widoki fińskiej Karelii na wschodzie kraju. I oby na śnie się to nie skończyło.

Jeśli interesuje Was coś więcej o samym kraju to śmiało rozgośćcie się na portalu Przegląd Bałtycki, a o samym Tampere, jego historii i lasach okalających miasto poczytacie w moim artykule TUTAJ.

Komentarze

  1. Pięknie tam! Może i my się tam wybierzemy, jak znajdzie się taka fajna okazja ;) Miejscowość wygląda na zdjęciach jak prawdziwa zimowa kraina ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz