 |
Intensywna, a zarazem styczniowa zieleń |
Jest ich łącznie 6757, ale powierzchniowo są wielkości powiatu nowosądeckiego. Znajdują się w połowie drogi pomiędzy Finlandią i Szwecją. Mają własny parlament, flagę i tablice rejestracyjne. Wydają się zapomnianą krainą, ale latem przypływa tutaj sporo turystów na jednodniową wycieczkę. Takie są Wyspy Alandzkie - terytorium autonomiczne Finlandii na środku Morza Bałtyckiego, które odwiedziłem zimową porą. Czy jest sens wybierać się na jakieś małe, skaliste wysepki końcem stycznia? Jeśli kochasz podróże poza sezonem do nieoczekiwanych miejsc, to odpowiedź brzmi twierdząco.
Nie był to pierwszy wyjazd zimową porą na północ Europy. W ciągu ostatnich lat przeżyłem niejedną przygodę związaną z podróżowaniem poza sezonem turystycznym. Chociażby miałem łotewski pałac na wyłączność podczas wizyty w Parku Narodowym Gauja w 2022 roku. Podczas grudniowej śnieżycy w 2023 roku byłem jedynym wizytującym niewielkie muzeum w Mõisaküla - drugim, najmniejszym mieście w Estonii. Styczeń 2017 roku stanął natomiast pod znakiem wizyty u Świętego Mikołaja w Rovaniemi, a pięć lat później chodziłem po zlodzonym torfowisku w fińskim Parku Narodowym Kurjenrahka. Sami widzicie, że tych historii nagromadziło się sporo. Wyspy Alandzkie dokładają się do tego (nie)skromnego zestawienia.
 |
W drodze na Badhusberget |
Skąd w ogóle pomysł na taki kierunek? Wszystko zaczęło się od tanich biletów lotniczych do Finlandii. Nie od wczoraj wiadomo, że pomiędzy Gdańskiem i fińskim Turku Wizzair oferuje poza sezonem bilety lotnicze w skandalicznie niskich, jak na dzisiejsze czasy, cenach. Decyzja jakby podjęła się sama, a Turku (po raz kolejny w moim przypadku) miało być bazą do dalszych wypadów. Pomyślałem: "a sprawdźmy ceny promów na Wyspy Alandzkie". Okazało się, że za bilet na rejs trwający 5 godzin trzeba zapłacić jedynie 19 euro. Noclegi także znalazły się w dobrej cenie. Z takiej okazji trzeba było korzystać! M. kupił ten scenariusz. Bilety były zakupione, spanie zarezerwowane. Ahoj przygodo!
Zaczyna się dobrze? Jeśli podoba Ci się to, co robię, możesz podziękować mi poprzez postawienie wirtualnej kawy na BuyCoffee :-)
Jak dostać się na Wyspy Alandzkie?
Wyspy Alandzkie mogą potencjalnie być interesującym miejscem, ponieważ... z niczym się nie kojarzą. Formalnie jest to kawałek Finlandii, ale 90 proc. mieszkańców stanowią osoby szwedzkojęzyczne. Jedynym językiem urzędowym na wyspach jest szwedzki. W dodatku od ponad 100 lat terytorium jest strefą zdemilitaryzowaną, co jest potwierdzone wieloma umowami międzynarodowymi. Nie mogą odbywać się tutaj żadne manewry wojskowe oraz jest zakaz przelotów samolotów lotnictwa wojskowego. Rozmaite dane statystyczne wskazują, że jest to najlepsze miejsce do życia w całej Finlandii. Archipelag zamieszkuje ledwie 30 tysięcy osób, z czego 12 tysięcy żyje w stolicy i zarazem jedynym mieście - Mariehamn (fin. Maarianhamina).
 |
Szybkie ujęcie promu z portu w Mariehamn |
Najłatwiej i prawdopodobnie najtaniej dostać się tutaj drogą morską. Gigantyczne promy pasażerskie kursują z Turku, Helsinek i Sztokholmu. Latają również samoloty z wymienionych wcześniej miast. Niemniej to promy mogą okazać się nie lada atrakcją. Nasza podróż odbywała się na pokładzie stosunkowo młodych jednostek firmy Stena Line (jedna oddana była do użytku jeszcze w 2022 roku!). Liczyły one 11 pokładów. Poza kabinami sypialnymi do dyspozycji były strefy z kawiarniami, sklepami, barami i scenami artystycznymi.
 |
"Marian, tu jest jakby luksusowo!" |
 |
Wincyj luksusu proszę |
 |
Pocztówka z widokiem za oknem promu |
Operator połączeń promowych zdecydowanie zadbał o to, by podczas monotonnego rejsu nikt się nie nudził. W ten sposób mieliśmy okazję zagrać w quiz ze zgadywaniem filmowych cytatów, obserwować grę w bingo, słuchać emerytów śpiewających karaoke czy klaskać na koncercie szwedzkiej kapeli grającej covery. Wszystko to działo się we wnętrzach, mało by powiedzieć, luksusowych. Młodszy z promów cechował się pozłacanym wykończeniem balustrad, ścianek, framug itd. Przypominam, że wciąż mowa o regularnym promie pasażerskim, a nie wycieczkowcu rodem z serialu "Statek miłości". ;-)
Pierwsze chwile w Mariehamn
Kiedy wysiedliśmy w porcie Mariehamn, przed nami były niecałe 2 dni na zwiedzanie. Pogoda nie brała jeńców. Pierwszego dnia panowała gęsta mgła, drugiego padał chamski deszcz. Temperatura oscylowała wokół dwóch stopni... na plusie. Po prawdzie, z uwagi na położenie wysp na środku Bałtyku panuje tutaj klimat morski, który skutecznie łagodzi tutejsze zimy. Śnieg na Alandach zatem nie jest żadnym pewnikiem. Natomiast wysoka wilgotność powietrza potęguje uczucie chłodu nawet pomimo plusowych temperatur. Patrząc na to, żadna mądra głowa pewno w takie warunki nigdzie by się nie wybrała. Zapewne nawet by nie pomyślała o kupnie biletów lotniczych do Finlandii. Ale nie my. Olbrzymim plusem spacerów było to, że nie spotkaliśmy się z tłumami, jakie przypływają promami tutaj latem. Na spokojnie i w odosobnieniu można było eksplorować miasto - zarówno jego centrum, jak i przyrodnicze atrakcje.
 |
Miejski deptak - Torgatan - w środku dnia. Poza sezonem pustki |
 |
Jeden z wielu widoków na drewniane domy |
W Mariehamn zresztą bardzo łatwo można się nawigować. Układ ulic przypomina szachownicę. Znakomita część miasta została wybudowana w XIX wieku. Śródmieście jest przedzielone na pół szeroką aleją Storagan ciągnącą się ze wschodu na zachód. W połowie krzyżuje się z nią pod kątem prostym inna, równie atrakcyjna widokowo, ulica Esplanadgatan, która łączy główny budynek liceum, kościół św. Grzegorza i las na północnych zboczach Lotsberget. Zdecydowanie polecam spacer po uliczce Södragatan, przy której zobaczymy wiele starych drewnianych domów. To one są prawdziwą perełką miasteczka. Niemniej nie napatoczymy się na nie wszędzie i warto wiedzieć, gdzie iść.
 |
W całym mieście WSZYSTKIE ulice są wylane czerwonym asfaltem. Czerwony od barwy granitów |
Stolicę Alandów w zasadzie można obejść dookoła w jedną lub dwie godziny, zakładając, że chcemy zobaczyć coś więcej niż tylko Storagan i deptak handlowy Torgatan. Pierwszego dnia po zakwaterowaniu, o którym jeszcze będzie mowa, udaliśmy się na wieczorny spacer w stronę Sjökvarteret - starego rybackiego portu, gdzie zachowały się urokliwe czerwone zabudowania oraz zabytkowa, drewniana kaplica Sjöfararkapellet na końcu grobli. W sezonie działa tutaj muzeum i cała infrastruktura turystyczna. Deszczową, zimową porą w ofercie mamy pustkę, ciszę i odpoczynek nad brzegiem morza. Zarówno w nocy, jak i za dnia miejsce jest urokliwe.
 |
Sjökvarteret nocą |
 |
Sjökvarteret w dzień |
 |
Sjöfararkapellet |
 |
Woda nad głowami, woda pod nogami |
Przyznajmy wprost - Mariehamn nie jest żadną mekką zabytków. Pojedyncze atrakcje przykuwające uwagę znajdziemy, ale większość miasta wygląda nadzwyczaj prosto. Domy mieszkalne, bloki, betonowe kloce przy głównych ulicach, place budowy i zaskakująco duży ruch samochodowy. Stolica nie ma żadnej obwodnicy, a z centrum miasta ulokowanego na wąskim półwyspie w kierunku przedmieść na północy prowadzą jedynie trzy jednopasmowe ulice (w tym jedna to wąska osiedlówka). Diametralnie zmieni się jednak nasze spojrzenie na te okolice, kiedy zechcemy zobaczyć nieco przyrody. Tutaj Wyspy Alandzkie zaskoczą od pierwszego spojrzenia!
Wyspy Alandzkie to zaskakująca budowa geologiczna!
Słowem geologicznego wstępu, archipelag znajduje się na obszarze niezwykle wyspiarskiego i poszatkowanego wybrzeża Finlandii zwanego naukowo szkierowym. Wyspy Alandzkie nie są górzystymi skrawkami lądu. W epoce lodowcowej (w plejstocenie) zalegający w tej części kontynentu lądolód wygładził powierzchnię skalnego podłoża. Po jego ustąpieniu kilkanaście tysięcy lat temu zaczął się proces odprężania się skorupy ziemskiej - podobnie jak gąbka odgina się po zdjęciu naprężenia. Skrawki granitowego podłoża uniosły się w ślimaczym tempie do góry ponad lustro wód nowo powstałego Bałtyku, a dzisiaj nazywamy je Wyspami Alandzkimi.
Nie samą geologią człowiek żyje. Będzie mi miło, gdy postawisz mi wirtualną kawę na BuyCoffee!
Granity z Alandów są nie byle jakie. Powstały ponad 1,5 miliarda (nie miliona!) lat temu w czasach, kiedy dopiero zaczęły się tworzyć pierwsze kontynenty na Ziemi. Wówczas uformowała się m.in. Baltika, której pozostałości możemy zobaczyć nawet w samym Mariehamn. Mają nawet swoją nazwę - rapakiwi, co z fińskiego może oznaczać "zgniły kamień" lub "piaskową skałę". Specyfiką odsłonięć skalnych na wyspach jest to, że występują one w postaci gigantycznych kopuł tworzących całe wzgórza. W wielu miejscach nie wytworzyła się żadna warstwa gleby, a litą skałę porastają tylko mchy i prosty. Jedynie sosny znajdują czasami miejsce przyczepu w szczelinach pomiędzy skałami.
 |
Pierwszy lepszy widok terenów zielonych w Mariehamn |
 |
Nie kłamię! |
Tworzy to niezwykły klimat rodem z dalekich zakątków globu. Dokładając do tego fakt, że wilgotność bywa na wyspach wysoka, to spotkamy się tutaj z krainą wiecznej zieleni. Pomimo stycznia i niskich temperatur roślinność zdawała w ogóle nie poddawać się zimowemu snu. Mało tego w Mariehamn pojęcie parków nieco różni się od tego znanego nam z polskich miast. Zielone, niezabudowane tereny są po prostu nietykane. Ścieżki i alejki są żwirowe. Żadna trawa nie jest koszona (zresztą trudno tu o jakiejkolwiek trawie mówić, kiedy z ziemi wystają od razu skały). Wystarczy wejść w przypadkową alejkę za domami i znajdziemy się zaraz w środku sosnowego boru z granitowymi wychodniami. Bajka. Dosłownie i w przenośni.
Gdzie spacerować w Mariehamn? Przyrodnicze propozycje
Jest kilka miejsc, które zasługują na szczególną uwagę. Niedaleko od portu promowego znajduje się Badhusberget (42 m n.p.m.), gdzie możemy przejść schodami wyżłobionymi w środku granitów. Drewniana przeprawa na górę jest imponująca i niespotykana. Z samego szczytu można zobaczyć zatokę Svibyviken. Obszar jest niewielki, trasa dookoła skały i wieży ciśnień na szczycie wynosi około 1,5 kilometra. Przy okazji warto zahaczyć o zabytkowy statek Pommern przycumowany na stale do brzegu będący eksponatem miejscowego Muzeum Wyspy Alandzkich.
 |
Niezwykłe schody na górę. Po tych jeszcze dało się iść... |
Badhusberget znajduje się w zachodniej części Mariehamn, ale północno-wschodnie rewiry również skrywają nie lada perełkę. Mowa o Nabben - terenie, gdzie poza mariną, łąkami i niewielkim lasem będziemy mieli okazję przespacerować się po drewnianych kładkach rozrzuconych nad nadmorskim mokradłem. Od wspomnianego Sjökvarteret jest to nieco ponad kilometr drogi, ale warto!
 |
Wiadomo, spaceru po kładkach przepuścić nie można! |
 |
Trasa nie była długa, ale malownicza |
 |
Resztki śniego-lodu były widoczne |
 |
Częściowo obszar wyglądał na stare stawy hodowlane. Czy to prawda? Nie znalazłem informacji |
Wizyta w Nabben przypadła nam w czasie najbardziej intensywnego deszczu, co przy niskiej temperaturze nie dodawało otuchy. Szybko się zmyliśmy stamtąd. Na szczęście niebiosa się nieco zlitowały i po paru godzinach opad zelżał. Można było odwiedzić jeszcze jedno miejsce na mapie - Lotsberget (41 m n.p.m.). Kolejną górę, tym razem położoną na południe od centrum Mariehamn. Podobnie jak w przypadku poprzedniego wzgórza tutaj również będziemy mieli do czynienia z przepiękną synergią granitów i sosnowego lasu. Na zachodniej skarpie Lotsberget zobaczymy również ruiny zabudowań dawnego kamieniołomu.
 |
JEDYNY dalszy widok na inne wyspy podczas pobytu ;-) |
Spacer przez tę okolicę również nie zajmie nam dużo czasu, ale jeśli w drodze powrotnej wybierzemy wariant "skalnych schodów" zamiast zejścia główną żwirową drogą, to może wędrówka niepokojąco się wydłużyć. Na zboczu nieopodal portu promowego wytyczona została ścieżka po granitowych wychodniach. Ma ona postać schodów, ale... trochę już wyerodowanych przez wodę i działanie mrozu. Jako przewodnik tamtego spaceru dałem się skusić kartograficznemu oznaczeniu schodów na mapie, z której korzystałem. W rezultacie w ostatnich chwilach na Alandach zafundowałem sobie i kompanowi podróży solidną dawkę adrenaliny.
 |
Zygmunt to wymyśli czasem "atrakcje" |
"W ostatnich chwilach", ponieważ godzinę później startował nasz prom powrotny do Turku. Przygoda na bałtyckim archipelagu dobiegała już końca. Przemoczony, zziębnięty, ale szczęśliwy - tak mogę to podsumować. Olbrzymią otuchę na Alandach przyniósł pobyt w Hotelu Savoy***, który poza sezonem pozostaje bez otwartej recepcji. Meldować należało się w nieodległym od niego Hotelu Pommern****. Za te spacery pomiędzy obiektami odpłacono nam się śniadaniem w wyższym standardzie (był stół szwedzki na szwedzkojęzycznym terytorium, hehe) oraz sauną zarówno wieczorem, jak i rano. Co ciekawe, rachunek za te luksusy wyszedł niedrożej niż podobne przybytki w polskich i słowackich górach. Niecałe 40 euro od łebka. Niemniej latem ta sama oferta kosztuje już ponad dwukrotnie więcej. Podróże zimą jednak nie są takie złe, co nie? ;-)
Spodobała się lektura? Wiesz, w jaki sposób możesz powiedzieć "dziękuję"
Mam świadomość, że dwa dni pobytu w Mariehamn nie robi ze mnie eksperta w tej tematyce. Wierzę głęboko, że czytelnik to doskonale rozumie i powyższe rady potraktuje jedynie jak drobną inspirację przy planowaniu swojej własnej podróży do tego magicznego zakątka. Tak naprawdę nieważne, kiedy pojedziecie na Wyspy Alandzkie. Czy podczas jesiennej słoty, zimowych (sporadycznych) mrozów, czy wczas letnich upałów alandzkie granity rapakiwi i malownicze zagajniki sosnowe będą cierpliwie czekać na przybyszów.
 |
Spacerniak przez środek alei Storagatan - głównej arterii Mariehamn |
Komentarze
Prześlij komentarz